Jakoś trzeba ich nazwać, choć Diego Maradona, całujący i przytulający każdego z nich, na słowo „rezerwowi” zaprotestuje. A Meksykanie, którzy mają teraz zagrać z Argentyną o ćwierćfinał, nie będą wiedzieli, czy śmiać się, czy płakać.
[wyimek][srodtytul]0:2 (0:0)[/srodtytul] GRECJA – ARGENTYNA [/wyimek]
Na mecz z Grecją Maradona wysłał na ławkę rezerwowych sześciu piłkarzy z podstawowego składu, siódmy Jonas Gutierrez nie mógł zagrać przez kartki, ale drużynie to w żaden sposób nie umniejszyło. Kończy rundę grupową z kompletem zwycięstw, co może się jeszcze udać Brazylii, Holandii i Chile, ale one nie zrobią tego w stylu ucinającym wszelkie dyskusje. A Argentyna taką ma właśnie dzisiaj siłę.
[srodtytul]Wyciągnijcie kartki[/srodtytul]
Bawiła się w meczu z Grekami piłką jak Barcelona (82 procent posiadania – to się na mundialu nie zdarzyło od kilkudziesięciu lat), nie oddawała jej rywalom, choć to oni musieli w Polokwane wygrać. Od porażki w rozmiarach północnokoreańskich ratował Greków bramkarz Alexandros Tzorvas. A żeby gola nie strzelił Messi, musieli pracować wszyscy ludzie Otto Rehhaggela, właśnie kończącego pracę w Grecji. Robili to blokując, popychając, kopiąc. – Chwytali się każdego sposobu. I czułem, że sędzia był po ich stronie – mówił potem Messi, a Maradona opowiadając o tym jedyny raz na konferencji podniósł głos. – Już o tym w RPA rozmawialiśmy, to się nazywa fair play. Cały czas go faulowali. Mówiłem o tym sędziemu technicznemu: wyciągajcie kartki, to się nauczą grać czyściej. Ale nie słuchał.