Korespondencja z Gdańska
Grecy wyszli na boisko po przerwie, jakby wmawiając sobie, że to, co stało się w pierwszej połowie, było tylko złym snem. Nagle okazało się, że nikt nie przywiązał ich do własnego pola karnego, a kiedy przekroczą linię środkową boiska, mają pomysł, jak zagrozić bramce Manuela Neuera.
W 55. minucie prawą stroną popędził Dimitris Salpingidis, dośrodkował na nogę Giorgosa Samarasa, z interwencją nie zdążył Jerome Boateng, zrobiło się 1:1 i zabawa zaczynała się od początku. Grecy na trybunach znowu uwierzyli, że ich piłkarze są w stanie podjąć walkę z Niemcami. Ale to było tylko chwilowe złudzenie.
W pierwszej połowie Niemcy nie schodzili z połowy przeciwnika. Kibice, którzy w Gdańsku oglądali trzy mecze Hiszpanów, mogli wreszcie zobaczyć zmodyfikowaną, ulepszoną wersję ich gry. Niemcy urządzili fiestę dla publiczności, nie potrzebowali do tego otwartego treningu, wystarczył rywal, który na ich tle prezentował się jak San Marino w starciu z Polską.
Joachim Loew potraktował to spotkanie jak eksperyment. W pierwszym składzie nie znalazł miejsca dla Lukasa Podolskiego, Thomasa Muellera i Mario Gomeza. Marco Reus, Andre Schuerrle i Miroslav Klose, którzy zajęli ich miejsce, należeli jednak do najlepszych w drużynie. Po tym poznaje się wielkie zespoły, Loew przywiózł na Euro ekipę, w której nie ma słabych punktów.