Jan Nowak-Jeziorański stwierdził, że alianckie zrzuty broni i amunicji dla powstania warszawskiego miały dużo większe znaczenie strategiczne niż spora część wypraw bombowych skierowanych na Niemcy. Im dłużej bowiem powstańcy walczyli, tym dłużej stał najważniejszy odcinek frontu wschodniego, a Sowieci tracili bezcenny czas, który mogliby wykorzystać na zajęcie większej części Niemiec przed aliantami zachodnimi. Mimo to, analizując kwestię zrzutów, wciąż można odnieść wrażenie, że operacja o tak ważnych skutkach strategicznych była przez brytyjskie i amerykańskie władze traktowana jak trzeciorzędna misja. Gen. Kazimierz Sosnkowski, naczelny wódz, mówił w swojej odezwie na początku września 1944 r.: „Brak pomocy dla Warszawy tłumaczyć nam pragną rzeczoznawcy racjami natury technicznej. Wysuwane są argumenty strat i zysków. Skoro jednak obliczać trzeba, to przypomnieć musimy, że lotnicy polscy w bitwie powietrznej o Londyn ponieśli ponad 40 proc. strat, 15 proc. samolotów i załóg zginęło podczas prób dopomożenia Warszawie. Strata 27 maszyn nad Warszawą, poniesiona w ciągu miesiąca, jest niczym dla lotnictwa Sprzymierzonych, które posiada kilkadziesiąt tysięcy samolotów wszelkiego typu i rodzaju".