Dostałem się na filozofię i liczyłem na bezpośredni kontakt z filozofią grecką, nurtami orientalnymi, ale także najciekawszymi postaciami myśli europejskiej. Byłem pod wrażeniem historii filozofii Władysława Tatarkiewicza. Otrzymałem natomiast ofertę w postaci materializmu dialektycznego i historycznego. Studiowanie poprzedników Karola Marksa i Fryderyka Engelsa dostępne było jedynie poprzez, ich krytyczne interpretacje. Dotarcie do prac prof. Leszka Kołakowskiego zabrało mi ponad pół roku. Wszechobecna cenzura, zerowa tolerancja dla jakiejkolwiek myśli niemarksistowskiej niezwykle dominująca. Pamiętam też, jak na I roku, starszy ode mnie o rok, student Marek Burak poprosił mnie o pomoc w przechowaniu bibuły. Kwadrans później został zatrzymany przez nieumundurowanych funkcjonariuszy. Był „czysty” więc szybko Go wypuścili. Gdy w Instytucie Filozofii, Socjologii i Logiki wybuchł spór pomiędzy ortodoksyjnymi marksistami, a młodszą bardziej otwartą kadrą stanąłem po ich stronie. Pomimo, iż byłem jedynie studentem, rok 1980 otworzył nam możliwości partycypacji w rozmaitych decyzjach. Reprezentowałem studentów w instytucie, radzie wydziału, także w wyborach wewnętrznych uczelni. Krótko mówiąc głównym motywem mojej aktywności w NZS było prawo do rzetelnego studiowania, brak akceptacji dla fałszu, ideologii, cenzury, ale też po prostu potrzeba aktywności.
Jak wyglądał pana „typowy dzień”, związany z działalnością w NZS-ie?
Nie było „typowego dnia”. Dynamika zdarzeń była absolutnie niezwykła. Zmiany
w programach nauczania, spotkania z gośćmi (K. Zanussi, A. Michnik, M. Zembaty,
S. Barańczak, M. Komorowska… etc.), praca nad pozycjami wydawniczymi wcześniej niedostępnymi, organizacja klubów studenckich, strajki, spory o udział studentów
w organizacjach uczelni, etc. Ponieważ zostałem w tym czasie także szefem pierwszego niezależnego klubu studenckiego Progres gościłem w nim Ruch Nowej Kultury (Waldemara Frydrycha), niezależną bibliotekę, kluby polityczne np. KPN etc. czasu na nic nie było,
a „atrakcji” sporo.
Na koniec może anegdota związana z działalnością w NZS?
W 1982 mieliśmy wiele spotkań międzyuczelnianych. Czasami pojawiały się złośliwości związane z patronem uniwersytetu. Był nim niestety Bolesław Bierut. To rzeczywiście haniebne, że przetrwał tak długo. W wąskim gronie wymyśliliśmy akcję happeningowego aktu zamiany patrona na… Brigitte Bardot. Wspólnie z kolegą z NZS, dźwigając drewnianą drabinę obeszliśmy sporo obiektów zamalowując patrona UWr. z wyjątkiem inicjałów BB. Po latach w wydanej encyklopedii zobaczyłem zdjęcie z tej akcji z podpisem „nieznani studenci w akcji ….”. Na fotce byłem z Wacławem Żołyńskim.