Reklama

Rafalska: Kaczyński dzwoni? To jakieś bajki

W przyszłości usprawnimy program 500 plus – zapowiada minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska.

Aktualizacja: 03.10.2016 17:02 Publikacja: 02.10.2016 17:20

Rafalska: Kaczyński dzwoni? To jakieś bajki

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Czy program „Rodzina 500 plus" rozwiąże kryzys demograficzny?

Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej: Nasze prognozy wzrostu liczby urodzin dotyczyły okresu ponaddziesięcioletniego. Prognozy GUS mówiły o wzroście urodzeń o 278 tys. dzieci. Gdyby w długofalowej perspektywie ten wskaźnik nie został spełniony, uznałabym to za porażkę tego programu. Ale nawet już dzisiaj mamy pojedyncze sygnały z miast wojewódzkich o wzroście liczby urodzeń. Jestem przekonana, że zwiększy się on w czwartym kwartale.

Program jeszcze nie miał szansy przynieść wymiernych efektów.

Tym, którzy mówią, że niekoniecznie zauważalny wzrost liczby urodzeń jest zasługą tego programu przypominam, że już w kampanii prezydenckiej Andrzej Duda mówił o jego wprowadzeniu. W okresie letnim przedstawialiśmy program PiS z wiodącym zapisem o „Rodzinie 500 plus". Ludzie go wyczekiwali. Sondaże wskazywały wtedy, że PiS wygra w wyborach. Rosnąca liczba urodzeń może być też efektem nakładających się skutków. Od 1 stycznia zostało wprowadzone świadczenie rodzicielskie dla studentek i osób nieubezpieczonych – 1000 zł. 500+ działa. Pierwsze jaskółki już widać.

Rzeczywiście pomysłodawcą 500+ był Jarosław Kaczyński?

Reklama
Reklama

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Podczas prac na programem, który koordynowała pani Beata Szydło – a pracowali nad nim m.in. poseł Stanisław Szwed, prof. Józefina Hrynkiewicz, Henryk Kowalczyk – proponowaliśmy bardziej ostrożne w skutkach finansowych propozycje. Wtedy Jarosław Kaczyński powiedział, że to nie jest program prorodzinny i że musi być śmielsze rozwiązanie, które polska rodzina odczuje natychmiast, co będzie zachętą do posiadania większej liczby dzieci.

A dlaczego akurat 500+, a nie 600 lub 400?

Znaliśmy wysokość świadczeń, które w dotychczasowych systemach funkcjonowały i nie miały wystarczającego oddziaływania, gdyż były niskie i obwarowane kryteriami dochodowymi. Każda kwota poniżej 500 zł byłaby zbyt małym impulsem do powiększenia potomstwa i nie dawała w sposób odczuwalny poprawy sytuacji materialnej. 100 euro było punktem wyjścia. Stawaliśmy z wysokością świadczenia w szeregu krajów, które mają dobrą politykę rodzinną.

Czy jest gwarancja, że do końca rządów PiS pieniądze będę wypłacane?

Polskę stać na realizację tego programu. Wcześniej wszystko skalkulowaliśmy. Został przeliczony na pełną kadencję.

Dlaczego pieniądze nie są na każde dziecko?

Reklama
Reklama

Sprawdziliśmy, ile kosztowałby program, gdybyśmy finansowali wszystkie dzieci. Ponad 40 mld zł byłoby za dużym ciężarem dla budżetu państwa, a równocześnie nie wpływałby on tak na zmianę postaw rodziny w zakresie dzietności, gdyż premiowałby pierwsze dziecko. Chcieliśmy, żeby model rodziny z 2+1 zmieniał się w kierunku rodziny 2+2 , a może i więcej.

Ograniczenie do 18. roku życia dziecka było konieczne. Musieliśmy wyznaczyć jakąś granice, bo inaczej program kosztowałby znacznie więcej. Kryteria dochodowe, które zastosowaliśmy przy pierwszym dziecku i kryteria dochodowe dla rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym to najwyższe kryteria do tej pory stosowane we wszystkich świadczeniach. Finasowanie od drugiego dziecka do ukończenia 18. roku życia po raz pierwszy wprowadza do polskiego systemu polityki rodzinnej świadczenie o charakterze powszechnym, uniwersalnym, które nie jest ograniczone sytuacją dochodową rodzin.

Czy nas stać?

Tak. Dla nas to był priorytet ze względu na pogłębiającą się złą sytuację demograficzną i stosowanie przez poprzedni rząd instrumentów za słabych albo udawanie, że tego problemu nie ma. Uznaliśmy, że demografia i poprawa sytuacji ludnościowej jest kluczowa. Polskie rodziny są tak ważne, że muszą stać się beneficjentami wzrostu gospodarczego i potrzebny jest im sygnał, że państwo o nich pamięta.

Pytanie, czy program 500+ i obniżka wieku emerytalnego nie zrujnują budżetu.

Realizacja wszystkich naszych programów musi być oparta o realia finansowe i możliwość finasowania. Jeżeli wychodzimy z Rady Ministrów z jakimś projektem, to znaczy że pieniądze na ten program zostały policzone, albo będzie wprowadzony wtedy, kiedy budżet państwa będzie na to stać. To jest system naczyń połączonych. Poprawiają się nam wpływy do budżetu państwa poprzez te instrumenty, które zastosował minister finansów. Czyli podatek handlowy, dodatkowe dywidendy, podatek hazardowy czy inne mechanizmy odpowiedzialne za uszczelnienie poboru podatków. Dopiero wtedy decydujemy się na wydawanie pieniędzy i realizowanie programów. „Rodziny 500 plus" nie można było odkładać na potem.

Reklama
Reklama

Ale zakładanych pieniędzy z podatku handlowego może nie być.

Oceniam tegoroczną sytuację budżetową. Co prawda jest jeszcze trochę czasu do końca roku. Wszystko wskazuje na to, że zapowiadany na poziomie 54 mld zł deficyt budżetowy będzie jednak mniejszy. I to o ładnych kilka miliardów złotych.

Co ma wpłynąć na mniejszy budżet?

Na to składają się większe wpływy z podatku VAT, większe wpływy z akcyzy i mniejsze wydatki z budżetu państwa. To wskazuje, że minister finansów bardzo ostrożnie przygotowywał projekty. Zwiększył dotacje dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a nie udzielił mu pożyczki. Poprzednia ekipa wzięła pożyczkę na 39 mld zł, która została co prawda umorzona, ale w ten sposób nie była wliczana do deficytu. Minister finansów bardzo jasno i rzetelnie podszedł do budżetu.

Minister, który właśnie został odwołany.

Reklama
Reklama

Nie ma tu elementu kreowania i szukania ucieczek pozwalających zaniżyć budżet. Wszystkie wydatki, o których mówimy, są zabezpieczone. Kiedyś na konferencji prasowej minister finansów powiedział, że gdyby wydatki na 500 plus nie rosły, to znaczy że nie byłby osiągnięty cel dzietności. Program „Rodzina 500 plus" jest dynamiczny. Część dzieci kończy 18 lat i wypada z niego. Rodzą się nowe. W tym roku przyznając świadczenia dla pierwszych dzieci opieraliśmy się o dochód z 2014 roku. Świadczenie było przyznawane od 1 kwietnia, a rozliczamy się z fiskusem do 30., czyli nie było jeszcze PIT-ów za rok 2015.

Czy możliwa jest korekta programu 500 plus? Czy w przyszłych latach pieniędzy mogą nie dostawać rodziny bardzo zamożne, a pieniądze będę przyznawane na pierwsze dziecko?

W ustawie jest wpisane zobowiązanie do oceny całego transferu świadczeń, nie tylko rodzinnych, ale też socjalnych, które są adresowane do rodziny oraz ocena jej funkcjonowania w całości. Monitorujemy działanie i realizację ustawy. W przyszłości będziemy chcieli usprawnić program i obniżyć koszty jego obsługi przez lepsze skoordynowanie z innymi świadczeniami , np. ze zbiegiem terminów wypłaty lub zbieraniem wniosków.

Nie wprowadziliśmy górnego kryterium dochodowego ze względów ekonomicznych. W Polsce nie ma aż tak wielu zamożnych rodzin. Oszczędności z wprowadzenia tego kryterium nie byłyby duże, bo rodziny z wysokim kryterium najczęściej mają jedno dziecko lub dwójkę. Liczba dzieci, które nie uzyskałyby świadczeń, spowodowałoby niewielkie oszczędności, ale znaczący wzrost kosztów obsługi tego zadania. 3 mln wniosków musiałoby mieć policzone kryterium, czyli każdy wniosek musiałby być przeliczony. Nakład pracy byłby nieopłacalny. Teraz składamy prosty wniosek potwierdzający, że mamy drugie dziecko. Gdyby był wprowadzony górny próg finansowy, to każda rodzina musiałaby składać wniosek o dochodach, spowiadać się z dochodów. Nie byłoby z tego korzyści.

Nie ma pani wrażenia, że u wielu zamożnych rodzin 500 zł każdego miesiąca jest nieodczuwalne w budżecie i niepotrzebne?

Reklama
Reklama

Mam. Wiem, że dla części rodzin 500 zł to może być nieodczuwalny dodatek do dochodów, podczas gdy dla innych jest podstawą funkcjonowania. Ale nie mogę kwestionować prawa lepiej sytuowanych do świadczenia, które ma charakter powszechny.

Dlaczego w kampanii wyborczej Beata Szydło mówiła, że 500 plus będzie na każde dziecko, a dzisiaj pieniądze są tylko od drugiego?

Raz padła taka wypowiedź, która została sprostowana. W naszym programie nigdy taka deklaracja nie padła. Nie stać nas na to. Niestety, nasi poprzednicy nie dbali o rodziny, o rozwój demografii, przygotowując wzrost świadczeń rodzinnych o nieznaczące kwoty.

Politycy Platformy, raz atakujący nas za program „Rodzina 500 plus", a innym razem licytujący się, że dadzą więcej są niewiarygodni i nieracjonalni. Ten program to największy przełom w okresie transformacji. Ten, kto nie chce tego przyznać, nie rozumie sytuacji społecznej. Za poprzednich rządów polska rodzina miała kina, markety, całą bazę, która była niedostępna ze względu na ograniczenia finansowe i rozwarstwienia dochodowe. W coraz lepszym otoczeniu pojawiało się wciąż więcej rodzin, które coraz trudniej sobie radziły i nie stawały się beneficjentem wzrostu gospodarczego.

Pojawiają się informacje, że rodziny patologiczne wydają 500 zł niezgodnie z przeznaczeniem.

Reklama
Reklama

To zarzut zużyty i nieprawdziwy. Nie można podważać zaufania do ludzi i rodzin gorzej sytuowanych, zakładając z góry, że środki przeznaczą na alkohol, narkotyki czy hazard. Decyzje samorządów o zamianie środków finansowych na bony są rzadko stosowane. Jest to 1,5 tys. takich decyzji na 2,5 tys. gmin w Polsce, na 2,7 mln rodzin. Program ma dobry wpływ na gospodarkę. Te pieniądze – do września ponad 10 mld zł – wracają do budżetu. Ożywienie na rynkach lokalnych jest już zauważalne. Wzrost sprzedaży detalicznej w branżach RTV, AGD, spożywczej, odzieżowej, obuwniczej itd. daje się odczuć. Na to ma wpływ oczywiście poprawiająca się sytuacja na rynku pracy oraz wzrost wynagrodzeń, ale program 500 plus ma również w tym znaczący udział.

Wielu samorządowców twierdzi, że wyraźnie odczuli poprawę terminowości płacenia za czynsze, następuje regulowanie zaległych płatności. Mamy dane dotyczące firm pożyczkowych, które tracą klientów. Wiele rodzin nie potrzebuje już „chwilówek".

W deklaracjach rodzin wysoko sytuują się wydatki na edukacje. Wiele dostrzega w 500 plus szansę na poprawę sytuacji ich dzieci. Ludzie są dojrzali. Nie można z góry zakładać, że każda rodzina będzie chciała wydawać pieniądze na używki.

Mówi się, że realnym premierem jest Jarosław Kaczyński. Czy pani odbiera telefony z Nowogrodzkiej?

To są jakieś bajki. Prezes Kaczyński nie jest nadczłowiekiem. Musiałby występować w kilku postaciach, żeby z Nowogrodzkiej za pomocą telefonu nadzorować funkcjonowanie państwa. Opozycja próbuje nim straszyć. Oczywiście, Jarosław Kaczyński wypowiada się w strategicznych sprawach jako szef zwycięskiego ugrupowania.

Czy dobrze byłoby, gdyby został premierem?

Mamy rząd, który cieszy się wysokim poparciem. Beata Szydło jest premierem na całą kadencję.

A pani?

Mnie wydaje się ta perspektywa bardzo długa. Na razie staram się zrealizować to, do czego zobowiązaliśmy się podczas tej kadencji.

Co z obniżeniem wieku emerytalnego?

Nastąpi to zgodnie z rekomendacją Rady Ministrów, czyli nie wcześniej niż 1 października 2017 r. ZUS potrzebuje dziewięciomiesięcznego okresu na przygotowanie systemów informatycznych. Rząd nie wycofuje się z reformy, projekt jest procedowany z Sejmie. Wszystko odbywa się zgodnie z planem.

Rozgorzała debata na temat klapsów dla dzieci jako metody wychowawczej. Czy pani, jako minister rodziny, rekomenduje takie kary?

Rekomenduję klapsy światłym publicystom, którzy promują tak niedorzeczne metody wychowawcze.

Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Reklama
Reklama