Mieszkańcy ul. Andersa zaalarmowali w piątek rano straż miejską. – Młode pustułki leżą na chodniku – mówili dzwoniący.
Ekopatrol pojechał na miejsce. Strażnicy zabrali pisklęta i przewieźli je do ptasiego azylu w ogrodzie zoologicznym. Ptaki jednak były ciężko chore i padły.
Dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor zoo i wieloletni szef azylu, mówi, że w stolicy żyje ok. 70 par pustułek. Większość z nich ma gniazda na strychach czy poddaszach. Młode często je opuszczają i przez otwory wentylacyjne wypadają na zewnątrz budynków, a potem nie potrafią wrócić do rodziców.
– Jednak ci nie porzucają swoich piskląt. Jeśli młode z Andersa zostałyby w pobliżu gniazda, to rodzice opiekowaliby się nimi – zapewnia dr Kruszewicz.
Jak wynika z obserwacji pracowników ptasiego azylu, mieszkańcy każdą znalezioną pustułkę przywożą jednak do zoo. Dlatego rocznie trafia tam 40 – 50 młodych.