[b]Rz: Mógł pan skończyć ten pojedynek wcześniej?[/b]
Tomasz Adamek: Pośpiech jest złym doradcą. Wolę być cierpliwy. Bobby Gunn nie ułatwiał mi w tym pojedynku życia, to chciałbym podkreślić. Obniżył pozycję, nie atakował, czekał na mój błąd i liczył, że wreszcie szczęście się do niego uśmiechnie. Starałem się bić w tułów, ale nie było to łatwe. Ale chyba i tak ze trzy razy mocno trafiłem lewym sierpowym pod jego prawy łokieć. Częściej uderzałem jednak na górę.
[b]Rywal sprawiał wrażenie, że ma głowę ze stali, a mówiono, że nie jest odporny na ciosy...[/b]
Był bardzo dobrze przygotowany. Inny na jego miejscu padłby kilka razy, a on stał. Trener Gmitruk tylko powtarzał, żeby się nie śpieszyć i robić swoje. Wiedziałem, że jestem znacznie szybszy, więc byłem spokojny. Czysto nie trafił mnie ani razu.
[b]Kiedy poczuł pan, że koniec pojedynku jest już bliski?[/b]