[b]„Rz”: Odmienia pan drużynę jak czarodziej. Z Marcinem Gortatem reprezentacja ma bilans 3-1. Wrócił pan do zespołu i od razu wygrana z Izraelem po serii czterech porażek. [/b]
[b]Marcin Gortat:[/b] Statystyki cieszą, ale myślę, że z Izraelem i tak zagraliśmy słabszy mecz. Momentami sami siebie zabijaliśmy. Podajemy sobie piłki w poprzek boiska, kiedy przed nami stoi jeden obrońca i powinniśmy z nim grać jeden na jeden. Nie wykorzystujemy swojej silnej broni i nie gramy z wysokimi, jak powinniśmy. Maciek Lampe zdobył swoje punkty, ja w pierwszej kwarcie też dostałem kilka podań i rozrzuciłem piłkę do zawodników wchodzących pod kosz. Były z tego punkty i nie rozumiem, dlaczego nie staraliśmy się grać w ten sposób do samego końca. Myślę, że drużyna na pewno lepiej wygląda. Cieszę się, że zwyciężyliśmy i że mogłem pomóc. Jeśli chodzi o mój występ, nieważne ile zdobędę punktów i co robię, liczy się, że drużyna wygrywa.
[b]Mówi pan o tym, co nie wyszło. A co wam się na parkiecie w tym meczu udało? [/b]
Było więcej woli walki. Obrona była troszkę lepsza. Ostatnie dwa treningi spędziliśmy na jej poprawianiu. Myślę jednak, że i tak jesteśmy w niej strasznie pogubieni. Wysocy pomagają czasem małym, ale potem sami nie dostają wsparcia od kogoś z boku. To wszystko trzeba poprawić i pewnie nad tym będziemy pracowali w najbliższych dniach.
[b] W akcjach obronnych słychać było, jak krzyczy pan do kolegów, jak nimi dyryguje. Była komunikacja w zespole. [/b]