Najtrudniej było mu zdobyć uznanie w Polsce

Słynny cykl Romana Opałki "Od jednego do nieskończoności", czyli "Obrazy liczone", zapoczątkował przypadek

Publikacja: 07.08.2011 18:55

Czekając na narzeczoną, malarz zaczął na kawiarnianej serwetce zapisywać rzędy kolejnych cyfr. Pierwszy tzw. detal z "wyliczanką" powstawał aż siedem miesięcy. Opałka wahał się przed tak radykalnym krokiem, który zakładał eliminację twórczych poszukiwań i samoskazanie na żelazną dyscyplinę.

Początkowo malował do  dziesięciu płócien rocznie, bielą na czerni. Potem skomplikował założenia: rejestrował swój głos odliczający każdy numer (od 1970), dodawał do tła bieli (od 1972 każdy obraz był o 1 procent jaśniejszy), fotografował twarz w takim samym ustawieniu. Z latami cyfry stawały się coraz mniej widoczne, by mniej więcej dekadę temu przeobrazić się w ciągi białych zapisów na bieli.

Z początku przyjęta z rezerwą, ekstremalna koncepcja Opałki  z czasem zyskała entuzjastów. Jego prace rosły w cenie. W ub. roku trzy "Detale" sprzedano w Christie's za ponad 713 tys. funtów (czyli ok. 3,3 mln zł). Rekordowa kwota za dzieła żyjącego (wówczas) polskiego twórcy. Co więcej, ostatni obraz, którego nie zdołał ukończyć, został zakupiony już wiele lat temu przez austriackiego kolekcjonera Gerharda Lenza.

Uzyskana wówczas nieujawniona, lecz podobno bajeczna, suma dawno została wydana – przez Romana Opałkę.

Warto dodać, że pierwszy "liczony" nabyto około 40 lat temu do łódzkiego Muzeum Sztuki za... 50 dolarów. Rok temu osiągnął taką wartość, że – jak wyznał autor – jego samego nie byłoby stać na wykupienie dzieła.

Rzecz znamienna – najtrudniej przyszło mu przełamać opory w Polsce. Urodzony we francuskiej Abbeville w familii emigrantów zarobkowych, po wyzwoleniu repatriowany z rodziną, studiował w PWSSP w Łodzi i na ASP w Warszawie. W 1957 r. wyjechał na stypendium do Paryża. Wrócił jednak do Warszawy, malował syntetyczne, ekspresyjne figury; zajmował się ilustracją; robił grafiki. W 1977 r., zniechęcony różnorakimi trudnościami w PRL, przeniósł się na stałe do Francji.

Największe wrażenie wywarły na mnie "Obrazy liczone" zestawione z figurą Buddy sprzed setek lat – co miało miejsce cztery lata temu w Wenecji na wystawie "Artempo". Beznamiętne odliczanie Opałki w murach renesansowego pałacu nabrało metafizycznego wymiaru – jak głos Chronosa. A jego sztuka przeszła próbę czasu.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!