Dlaczego nie zagrał pan w meczu z Grecją?
Lukas Podolski:
Nie wiem, nogi nie złamałem. Na pewno jestem trochę rozczarowany, ale jeśli siedzisz na ławce rezerwowych i się z tego cieszysz, to znaczy, że coś jest z tobą nie tak albo masz sobie coś do zarzucenia. Trenerem naszej drużyny jest jednak Joachim Loew i miał prawo zmienić wyjściowy skład. Chciał wystawić kilku nowych zawodników, żeby zaskoczyć przeciwnika. Rozegrałem w reprezentacji Niemiec 100 meczów, nie mam problemów z tym, żeby czasem odpocząć.
Ale to był wyjątkowy mecz - przed polską publicznością.
Trener jeszcze w trakcie meczu powiedział mi: „Łukasz, przepraszam, ale nie wejdziesz". Wiedziałem, że tak będzie, widząc, co dzieje się na boisku. Oczywiście, żałuję, że nie miałem okazji wystąpić przed gdańską publicznością, na stadionie była świetna atmosfera. Czuliśmy wsparcie nie tylko niemieckich kibiców, ale też 15 tysięcy Polaków. Zresztą sam stadion też robi wielkie wrażenie. Na meczu była moja żona, był też mój tata, ale cóż, przeszliśmy dalej i może będzie mi dane pokazać się kibicom w Warszawie.