– Rynki doszły do wniosku, że w najbliższym czasie zagrożenie ze strony Krymu nam nie grozi. W stosunku do euro zbliżamy się znowu do poziomu 4,2, czyli takiego bezpiecznego poziomu dla naszej waluty w stosunku do euro. W ostatnich dniach zyskały również inne waluty regionu - mówi Andrzej Kiedrowicz, dyrektor polskiego oddziału Easy Forex.
Najbardziej stracili ci, którzy inwestowali w waluty Ukrainy i Rosji, czyli krajów bezpośrednio zaangażowanych w konflikt. Ale wygląda na to, że też przejściowo – rubel już wrócił do wartości sprzed miesiąca i za dolara trzeba zapłacić niecałe 36 rubli. Choć warto też pamiętać, że w ciągu całego ostatniego roku rubel stracił do dolara niemal 15 proc.
Wahania nie ominęły innych walut rynków wschodzących.
– Czyli węgierskiego forinta, czeskiej korony czy tureckiej liry, która również w pewnym sensie mogłaby być, nie bezpośrednio, lecz poprzez Tatarów, którzy mieszkają na Krymie, zaangażowana w ten konflikt. Zyskującymi walutami są japoński jen i frank szwajcarski, czyli tak zwane waluty uważane za bezpieczne przystanie – tłumaczy Kiedrowicz.