Najchętniej wybierane są Grecja, zwłaszcza Kreta, oraz Turcja i Hiszpania (najczęściej Wyspy Kanaryjskie), a także Egipt. Mniej chętnych jest na wyjazdy dłuższe, egzotyczne. Ale jest drożej niż rok temu. Na razie.
Tegorocznym majówkowym wyjazdom sprzyja kalendarz. Wystarczy wziąć trzy dni urlopu – 30 kwietnia i 2 oraz 4 maja – by móc wyjechać na dziewięć dni. Widać również, że Polacy przyzwyczajają się do rezerwowania i kupowania wyjazdów z większym wyprzedzeniem. Pozwala to np. rozłożyć płatność na raty.
Plajta już niegroźna
Najprawdopodobniej dlatego w tym roku jeszcze przed końcem stycznia w biurach pojawili się klienci, którzy postanowili nie czekać z rezerwacjami. Rok temu zaczął bowiem działać Turystyczny Fundusz Gwarancyjny, widmo ewentualnej plajty biura nie oznacza więc już wieloletniej walki o wpłacone pieniądze. I to właśnie ci turyści wyjechali rok temu na majówkę, płacąc za wypoczynek mniej niż rezerwujący wyjazdy między 20 stycznia a 3 kwietnia.
Jak wynika z informacji Travlplanet.pl, w ubiegłym roku średnia rezerwacja majówki w Grecji podrożała od połowy stycznia do początku kwietnia z 1834 zł do 1935 zł; Hiszpanii – z 2400 do 2417 zł; Egiptu – z 2125 do 2268 zł. A już na początku kwietnia 2017 r. najbardziej atrakcyjne oferty na europejskich kierunkach były po prostu wyprzedane. Popyt na zagraniczną majówkę okazał się zaś tak ogromny, że sprzedaży wycieczek do Egiptu ani ich cenom nie zaszkodziły negatywne informacje o tajemniczej śmierci Polki w Marsa Alam.