Reklama
Rozwiń

Pełna improwizacja to gatunek niezagrożony

„Zagrożone gatunki” grają od dwóch lat. Widzowie oglądają spektakl po kilkanaście razy. Bo w teatrze Klancyk nic dwa razy się nie zdarza. Można się o tym przekonać jutro w klubie Powiększenie.

Publikacja: 03.01.2011 00:20

Klancyk to teatr, który dba o kreację. Tak zachęca do przyjścia na spektakl „Zagrożone gatunki”. Poc

Klancyk to teatr, który dba o kreację. Tak zachęca do przyjścia na spektakl „Zagrożone gatunki”. Początek spektaklu w Powiększeniu o godz. 20. Bilety: 15 zł

Foto: materiały prasowe

To prawda, za każdym razem gra się coś innego – mówi Michał Sufin z Klancyka. – Najlepsze występy to te, po których nic nie pamiętamy. Publiczność nas niesie i całkowicie się zapominamy.

Jednak teatr improwizowany, mimo braku sztywnego scenariusza, nie ma prawa bytu bez prób. Magda Staroszczyk wyjaśnia, że bardziej przypominają one warsztaty czy też treningi sportowe. Ćwiczy się i rozwija wciąż te same umiejętności: koncentrację, szybkie kojarzenie, opowiadanie historii, współpracę w zespole. Wszystko, by nie wypaść z formy.

Działający od pięciu lat siedmioosobowy Klancyk ma w repertuarze trzy tytuły. Obok „Zagrożonych gatunków” są to „Kto widział małpę trzymającą scenariusz?“ z 2007 r. i ubiegłoroczna premiera „Zaburzone osobowości”. Na koncie jest także „Butem Knutem” zrealizowany we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego w ramach festiwalu Niewinni Czarodzieje. – Jesteśmy fanami Jeremiego Przybory i Grzegorza Wasowskiego, ale mimo to, a może tym bardziej, baliśmy się wyjść na tanich epigonów – przyznaje Michał Sufin. – Chcieliśmy zrobić coś swojego. I chyba się udało.

W tym roku Klancyk planuje dwa nowe spektakle.

– Będziemy też poszerzać działalność na inne media – tłumaczy Staroszczyk. – Od stycznia Klancyk będzie można usłyszeć w internetowym radiu Wnet i przeczytać naszą stronę w „Bluszczu”. Zapowiada się pracowity rok – bardzo się z tego cieszymy.

A czego można się spodziewać we wtorek w klubokawiarni Powiększenie? – To publiczność zadecyduje o gatunku, w jakim będzie odegrana główna część przedstawienia. Były już m.in. western, musical, rewia. Każdy ma szansę na przeforsowanie swojego pomysłu – tłumaczy Staroszczyk.

Klancyk nie jest jedynym teatrem improwizowanym w Polsce. – We Wrocławiu działa KWIK, w Lublinie No Potatoes, w Konstancinie-Jeziornie powstał Ab Ovo – dodaje Michał Sufin. Przybywa także publiczności. Przeważają ludzie młodzi, głównie studenci.

[ramka][link=http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/550354.html]Czytaj w "Życiu Warszawy"[/link][/ramka]

To prawda, za każdym razem gra się coś innego – mówi Michał Sufin z Klancyka. – Najlepsze występy to te, po których nic nie pamiętamy. Publiczność nas niesie i całkowicie się zapominamy.

Jednak teatr improwizowany, mimo braku sztywnego scenariusza, nie ma prawa bytu bez prób. Magda Staroszczyk wyjaśnia, że bardziej przypominają one warsztaty czy też treningi sportowe. Ćwiczy się i rozwija wciąż te same umiejętności: koncentrację, szybkie kojarzenie, opowiadanie historii, współpracę w zespole. Wszystko, by nie wypaść z formy.

Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?