Wśród demokratów Barack Obama, który jeszcze miesiąc temu miał w ogólnoamerykańskich sondażach około 30 punktów procentowych straty do Hillary Clinton, dziś traci do byłej pierwszej damy już tylko 5 punktów procentowych.
Rywalizacja wśród republikanów jest jednak jeszcze bardziej zacięta, ponieważ realne szanse na nominacje ma wciąż trzech innych kandydatów poza McCainem. W sondażu „Washington Post” ma on co prawda osiem punktów przewagi na Mike’em Huckabee i dziewięć nad Mittem Romneyem (Rudy Giuliani spadł na czwarte miejsce), ale w samym Michigan jego przewaga nad tą dwójką mieści się w granicach błędu statystycznego.
Równolegle z głosowaniem u republikanów w Michigan odbędą się także prawybory demokratyczne, ale nie mają one większego znaczenia dla rywalizacji o nominację w tej partii. Szefostwo Partii Demokratycznej ukarało bowiem swych kolegów w tym stanie za przesunięcie prawyborów na wcześniejszy termin i odebrało im prawo głosu podczas konwencji prezydenckiej. W rezultacie Barack Obama i John Edwards wycofali swe nazwiska z list wyborczych, a start Hillary Clinton ma charakter symboliczny. Demokraci walczą teraz o zwycięstwo w Nevadzie (19 stycznia), a przede wszystkim w Karolinie Południowej (26 stycznia), która będzie pierwszym południowym stanem głosującym w tegorocznych prawyborach.
Będzie też pierwszym ze znaczącą populacją murzyńską, o której głosy toczy się zażarta walka między Obamą i Clinton. Od dwóch dni oba obozy przerzucają się epitetami i oskarżeniami. Eskalację politycznych emocji wywołały słowa byłej pierwszej damy na temat Martina Luthera Kinga. Według Clinton, marzenia Kinga o pełnym równouprawnieniu czarnych ziściły się dzięki prezydentowi Lyndonowi Johnsonowi, który przeforsował stosowną ustawę w Kongresie. Wiele środowisk afroamerykańskich odebrało tę uwagę jako próbę umniejszenia zasług ich największego bohatera. Clinton oskarża Obamę o przeinaczanie jej słów i celowe podgrzewanie nastrojów wśród czarnoskórych wyborców.
Więcej w dodatku: Prawybory w USA