W kraju toczy się ponad 5,6 tys. śledztw o błędy medyczne, prokuratorzy już muszą odraczać przesłuchania świadków-lekarzy i terminy opinii lekarskich, które są kluczowe dla postępowań.
– Skontaktował się ze mną jeden z lekarzy, który miał już wcześniej wyznaczony termin przesłuchania, i poprosił o jego przełożenie. Ubiegł mnie, bo sam miałem zadzwonić do tego świadka. Zgodziłem się – mówi nam jeden z prokuratorów z Warszawy, prowadzący śledztwa z zakresu błędów medycznych.
Problem jest szerszy, bo odkąd utworzono specjalne wydziały w prokuraturach do badania błędów w sztuce i różnego rodzaju zaniedbań w leczeniu, rośnie świadomość społeczeństwa, a co za tym idzie – liczba składanych zawiadomień.
Z danych Prokuratury Krajowej wynika, że jeszcze w 2016 r. prokuratury prowadziły ponad 4,9 tys. takich postępowań, z danych opublikowanych w 2018 r. wynika, że było już 5,6 tys. Co ważne, więcej niż połowa to śledztwa dotyczące śmierci pacjenta.
Kluczową czynnością w takich śledztwach jest gromadzona dokumentacja z przebiegu leczenia i opinie biegłych. – Dokumentacja z leczenia jest kluczowa, przesłuchania lekarzy czy pielęgniarek także są niezbędne – mówi inny z prokuratorów. W obecnej sytuacji jest z tym problem. Wezwania wysyłane były z wyprzedzeniem – dwa czy trzy tygodnie temu, gdy groźba epidemii nie wydawała się realna. Dzisiaj sytuacja diametralnie się zmieniła.