Wszystko zaczęło się od dziennikarskiego śledztwa. Dziennikarze gazety „Il Giornale” zaintrygowani informacją, że aż 71 procent budżetu oenzetowskiej organizacji do spraw wyżywienia i rolnictwa (FAO) pożera biurokracja, postanowili wziąć pod lupę włoskie organizacje pożytku publicznego niewytwarzające zysku (tak zwane ONLUS). To, co odkryli, postawiło na nogi policję skarbową i prokuraturę. Okazało się, że za parawanem szlachetnych celów kryją się oszuści, a nawet mafia. Dla wielu rzekomych wolontariuszy, nie mówiąc o prezesach, organizacje te stały się źródłem sporych, całkowicie nielegalnych dochodów.
Hojni Włosi na cele charytatywne przeznaczają rocznie ponad miliard euro ze swoich kont bankowych i może nawet drugie tyle w gotówce. Ponad 60 proc. płacących podatki oddaje 0,5 proc. ze swoich dochodów (w sumie pół miliarda euro rocznie) na którąś z 200 tys. organizacji ONLUS, które nie płacą podatków, bo teoretycznie nie mają zysków.
Jedna z najbardziej znanych grup tego typu to istniejące od 44 lat Stowarzyszenie Badań nad Rakiem (AIRC). W jego akcjach promocyjnych udział biorą znani ludzie estrady i sportu. W zeszłym roku AIRC zebrało ponad 90 mln euro, ale tylko połowę przeznaczyło na badania i stypendia. Jedną czwartą połknęła machina organizacyjna i pensje dla etatowych pracowników. Aż 24 mln euro znikły.
AIRC tłumaczy, że zainwestowało te środki w obligacje państwowe, nie tylko włoskie. Jeśli to prawda, to datki Włochów zamiast pomocy chorym na raka posłużyły spekulacji. Jak pisze „Il Giornale”, niemal wszystkie większe włoskie ONLUS przeznaczają od 25 do 70 procent datków na finansowanie własnej machiny biurokratycznej, promocję i kontrakty zewnętrzne, co oczywiście zapewnia sowite zarobki i otwiera drzwi do korupcji. Na przykład w Bari „ochotnicy” pomagający pogotowiu ratunkowemu (OER) wypłacają sobie po 800 euro miesięcznie... na pranie odzieży służbowej. Stowarzyszenie pomagające niepełnosprawnym w Sienie rozliczyło w ubiegłym roku 400 tys. euro jako zwrot kosztów podróży, w tym odbytych w nieistniejące dni 31 kwietnia i 31 czerwca. Członkowie innej organizacji w Empoli zebrali 13 ton używanej odzieży, którą potem sprzedali na czarno, chowając pieniądze do kieszeni.
Czysto złodziejską organizacją okazało się działające od siedmiu lat Stowarzyszenie Wspomagające Inwalidów Cywilnych i Osoby Starsze. Z rozliczeń wynika, że ma ona niewielkie wpływy i wydatki. Mimo to, jak się okazało, posiada w północnych Włoszech 12 telefonicznych biur obsługi klienta i blisko 500 „ochotników”. Jak się okazało, wszyscy trudnili się wyłącznie zbiórką pieniędzy. Inwalidami nikt się nie zajmował. Organizacja zdecydowanie preferowała niepozostawiające śladu datki w gotówce, co wykrył dziennikarz „Il Giornale”, proponując 100 euro wsparcia. Prezes stowarzyszenia, dla fiskusa człowiek bez dochodów, mieszka w ogromnej willi nad morzem, gdzie ma w garażu bentleya, lotusa, cadillaca i land-rovera.