Dotychczas media przedstawiały przerażający obraz ofiary więzionej w szopach i namiotach. 29-letnia dziś Jaycee Lee Dugard została porwana, gdy miała 11 lat. Gwałcona przez swego oprawcę, w niewoli urodziła dwoje dzieci.
Ale z opowieści sąsiadów i innych mieszkańców Antioch w Kalifornii wyłania się trochę inny obraz. Według nich Jaycee – zwana przez porywacza Allissą – prowadziła niemal normalne życie. Przynajmniej w pracy.
58-letni Philip Garrido miał firmę wydawniczą i wykorzystywał jej umiejętności. Jaycee potrafiła obsługiwać komputer, miała też smykałkę do projektowania. – Phil nic nie potrafił zaprojektować. Robiła to tylko Allissa – przyznało małżeństwo Cheyvonne i James Molino, od dziesięciu lat korzystające z usług firmy Garrido.
Zdaniem państwa Molino to dziewczyna obsługiwała klientów, dbała o zamówienia, prowadziła rozmowy telefoniczne, pisała e-maile. Miała nieograniczony dostęp do Internetu. – Była świetna. Dobrze ubrana, inteligentna. Myślałem, że to jego córka – mówił cytowany przez CNN agent nieruchomości Deepal Karunaratne. Podobno Jaycee zawsze się uśmiechała.
Normalnie zachowywały się też jej dwie córki w wieku 11 i 15 lat. Jak zdradziła pani Molino, niedawno były na przyjęciu urodzinowym jej córki. – Grzeczne. Dobrze wychowane – mówiła Molino.