We czwartek rano na drodze z lotniska do Kabulu, gdzie doszło już do kilkudziesięciu zamachów, pomiędzy samochody włoskiego konwoju lekkich wozów opancerzonych wjechał samochód osobowy afgańskich terrorystów. W bagażniku mieli co najmniej 150 kg trotylu. W wyniku eksplozji zginęło sześciu włoskich komandosów, a czterech zostało rannych. Zginęło również 15 afgańskich przechodniów. Zdaniem ekspertów wobec siły wybuchu bezbronne byłyby nawet czołgi.
Włochy pogrążyły się w żałobie. Dziś samolot przywiózł sześć trumien na rzymskie lotnisko Ciampino, gdzie honor poległym oddał m.in. prezydent Giorgio Napolitano. O swej modlitwie i solidarności z rodzinami ofiar mówił na placu św. Piotra Benedykt XVI. W poniedziałek odbędzie się uroczysty pogrzeb. Jednak dla włoskiej skrajnej lewicy tragedia w Kabulu stała się powodem do świętowania.
W wielu miastach na murach pojawiły się napisy „–6!”. W Livorno kibice futbolowi zwani we Włoszech „brygadami Lenina” wypisali na ogrodzeniu stadionu: „Livorno nie żałuje komandosów”. Pojawiły się również ulotki podobnej treści. Na stronach internetowych i w blogach związanych z lewicą (m. in. Indymedia) kotłuje się od komentarzy i wpisów pełnych entuzjazmu: „Sześciu faszystów mniej”, a u Beppe Grilla, znanego satyryka, który postanowił się zająć polityką:
„Sześciu przestępców znikło z powierzchni ziemi”. Bardzo popularne są również wpisy: „Talibowie – Włochy 6:0”. Mocno zaangażowany politycznie ksiądz Dan Giorgio Capitani z ambony, a potem w swoim blogu, głosił, że „nie ma co żałować najemników”. A jako że w blogu minister obrony Ignazio La Russa nazwany został wulgarnym synonimem „męskiego członka”, duchowny został wezwany do miejscowej kurii. W podobnym tonie pisze komunistyczna prasa.
Nie inaczej było sześć lat temu, gdy w Iraku, w Nassirii w wyniku zamachu na włoską bazę poległo 25 Włochów. Wówczas w pochodach i demonstracjach lewicy skandowano: „10, 100, 1000 Nassirii!”. Zdaniem włoskiej skrajnej lewicy, która w wyniku wewnętrznych podziałów wypadła z parlamentu, ale zawsze może liczyć w sumie na około 15 procent głosów, wojnę w Iraku i Afganistanie wywołali „europejscy lokaje USA” z Berlusconim na czele. Al Kaidę i talibów nazywają bohaterską partyzantką. „La Repubblica”, która jest praktycznie dziennikiem partyjnym opozycyjnej Partii Demokratycznej i ideologicznym punktem odniesienia „światłej”, umiarkowanej lewicy, nie zdobyła się na potępienie autorów haniebnych haseł. Milczą też politycy opozycji.