W poniedziałek niewielki samolot z siedmioma pasażerami na pokładzie rozbił się w górach Siedmiogrodu. Wszyscy pasażerowie przeżyli, jednak dwóch najciężej rannych zmarło wskutek opieszałej akcji ratowniczej. Mimo wezwań pierwsza ekipa ratownicza pojawiła się na miejscu wypadku dopiero po ponad sześciu godzinach. Jak się okazało była to konsekwencja fatalnego funkcjonowania służby kontroli powietrznej (ROMATSA), której pracownicy nie byli w stanie ustalić miejsca wypadku.

Sprawa wywołała powszechna krytykę rumuńskiego systemu ratownictwa, a także bezduszności służb podległych ministrowi Stroe. On jednak od początku w dość arogancki sposób odrzucał wszelkie oskarżenia. Długo natomiast rozwodził się nad swoim pechem, który sprawił, ze katastrofa musiała zdarzyć się właśnie podczas jego urzędowania.

Najpierw stanowisko straciła Catalin Chiper, nadzorująca w MSW służby ratunkowe, ale po kilkudniowej burzy medialnej premier Victor Ponta nie był w stanie ocalić głowy swojego ministra i dobrego kolegi. Nawet Crin Antonescu, przewodniczący Narodowej Partii Liberalnej (PNL) do której należy Stroe musiał przyznać, że „pan minister uległ katastrofie medialnej".

Tymczasowym szefem resortu spraw wewnętrznych został w czwartek odpowiedzialny za bezpieczeństwo narodowe wicepremier Gabriel Oprea.