Podczas największego wiecu pod ambasadą Chin w Hanoi zebrali się studenci i weterani wojny. Duże demonstracje odbyły się także w innych miastach Wietnamu.
Fala protestów zorganizowanych w całym kraju jest najprawdopodobniej skutkiem incydentu do jakiego doszło w pobliżu podmorskiego pola naftowego leżącego obok Wysp Paracelskich w strefie, do którego prawa roszczą sobie zarówno Chiny jaki Wietnam.
Łodzie patrolowe obu stron taranowały się nawzajem, chociaż nie wiadomo o poważniejszych skutkach tego starcia. To już kolejny przykład wzrostu napięcia w Azji Południowo-Wschodniej wywołanego asertywną polityką Pekinu i próbami rozszerzenia przez Chiny zasięgu kontroli na morzach. Miesiąc temu okręty Chin i Wietnamu zderzyły się na otwartym morzu niedaleko chińskiej wieży wiertniczej.
Departament stanu USA wezwał obie strony do unikania agresywnych zachowań, choć Amerykanie przyznali, że najnowsze starcia sprowokowali Chińczycy.
Demonstracje w ściśle kontrolowanym przez władze komunistyczne państwie raczej nie byłyby możliwe bez oficjalnego wsparcia, dlatego można założyć, że nie do końca były one spontaniczne. Z drugiej strony antychińskie nastroje wśród Wietnamczyków są na tyle silne, że wywołanie protestu nie wymaga wiele zachodu.