Jazda samochodem nie jest dla większości Polaków niczym szczególnym. Jeździmy jak umiemy, na drogi i innych kierowców ponarzekać lubimy. Peregrynując po zagranicznych drogach też sobie jakoś tam radzimy. Nawet w Neapolu, nawet w Stambule. W ostateczności nawet w Moskwie. Jednak używanie samochodu w Chinach to zupełnie inna bajka. Chińczycy wprawdzie w kuchni są fenomenalni, w ping ponga nie do pokonania, w zdolnościach kaligraficznych nieocenieni, ale za kierownicą... Nie chciałbym być posądzony o rasizm, ani inne nie mniej niemiłe przywary, jednak Chińczyków uznaję za najgorszych kierowców świata. Chińczyk lub Chinka w samochodzie potrafią wyczyniać rzeczy nieprawdopodobne. Polskie dowcipy o blondynkach są niczym przy ekwilibrystyce chińskich kierowców. Na rowerze, na motocyklu nawet jakoś sobie radzą, ale 3 lub nie daj Boże 4 koła to dla Chińskich kierowców zdecydowanie za dużo. Patrzą i... nie widzą. A własne auto jest ich zamkiem obronnym.
Chiński kierowca jeździ na ogół wolno i na ogół prosto. Jeżeli skręca, to robi nagle i nie używa wcześniej kierunkowskazów. Lubi naciskać klakson, ale sam klaksonu innych nie słyszy. Lubi sobie ni stąd ni zowąd przyhamować. Świateł drogowych nie używa, woli długie. Ewentualnie jedzie w nocy bez żadnych świateł.
Chińskie auto jest zawsze przeładowane i często dziwnie przechylone. Pasażerów ma zwykle dwa razy więcej niż zezwala dowód rejestracyjny. Ciężarówki mają dwa razy dłuższe niż reszta świata i pakują na nie nieprawdopodobne gabaryty. Ciągnik do przewozu mniejszych pojazdów ma na dwóch kondygnacjach, w dwóch równoległych rzędach... 24 samochody osobowe. Spotkanie z takim gigantem w tunelu to niefajna przygoda.
W Chinach są dobre drogi. Od niedawna. Są nawet wielopasmowe autostrady. O nawierzchni świetnej. Niestety Chiński kierowca potrafi poruszać się na autostradzie na przykład pod prąd. Wyprzedzać w Chinach trzeba z odwagą, bezkompromisowo. Wszystkimi pasami. Awaryjnym również. Na drogach pomniejszych jeździ się też fatalnie, ale z innego powodu. Zagrożeniem są przede wszystkim jednoślady. Nawet piesi sprawiają wrogie wrażenie.
Twarze wszystkich – i kierowców, i rowerzystów, i pieszych, nawet policjantów z drogówki – są... nieobecne. Każdy śni swój własny sen o drodze i innych nie widzi. Przynajmniej takie sprawia wrażenie. Znowuż na parkingu są niesamowicie towarzyscy. Oblepiają zagraniczne auto jak muchy. Dotykają, szarpią za klamki, głośno komentują. Wtedy jednak na ogół się uśmiechają. Jeżeli ktoś z nas grzebie sobie pod maską, natychmiast ma obok własnej głowy cztery inne... W toaletach na stacjach benzynowych Chińczycy też się lubią fraternizować. Kucają obok, ramię przy ramieniu i zaczynają monolog mandaryński, który im widać w czynnościach fizjologicznych nie przeszkadza. Dodać tu muszę, że stanowiska w toaletach nie mają żadnych przegród...