Noc z czwartku na piątek media niemieckie opisują jako pełną napięcia. Do Budziszyna (Bautzen) w Saksonii, niedaleko polskiej granicy, ściągają zarówno zwolennicy skrajnej prawicy, jak lewicowcy, którzy zamierzają bronić azylantów. Tych pierwszych jest dużo więcej (według tabloidu „Bild” już 350, a tych drugich – 25). Do tego setki policjantów.

Wszystko zaczęło się na placu Kornmarkt, który młodzi azylanci traktują jako miejsce spotkań. Od miesięcy, jak pisze portal tygodnika „Die Zeit”. Naprzeciwko azylantów zbierała się wieczorami i młodzież o sympatiach skrajnie prawicowych. Ale dotychczas nieporozumienia między obiema grupa kończyły się na starciach słownych i wyzwiskach. W środę wieczorem doszło tam do bójki między młodymi imigrantami (było ich około 20) a młodymi przeciwnikami przyjmowania uchodźców obojga płci (w sumie około 80). Według raportu policji pierwsza butelka poleciała ze strony azylantów.

Bitwa skończyła się zagnaniem obcokrajowców do ośrodka dla uchodźców, który został otoczony przez policję. Młodzi azylanci mają zakaz wychodzenia wieczorem.

To jednak nie uspokoiło nastrojów. Na Kornmarkcie i ostatniej nocy zebrali się już znacznie liczniejsi skrajni prawicowcy. A naprzeciw nich broniący imigrantów skrajni lewicowcy. Ratować sytuację próbuje burmistrz Alexander Ahrens. Spotkał się na placu wieczorem z mieszkańcami. Jak pisze portal „Bilda”, żądano od niego, by przyznał, że polityka imigracyjna kanclerz Angeli Merkel jest błędna. Ahrens nie ma jednak nic wspólnego z partiami rządzącymi RFN, w tym z ugrupowaniem pani kanclerz CDU. Jest bezpartyjny. Z debaty więc nic nie wyszło.