W środowe popołudnie 88-letni James von Brunn wkroczył do przepełnionego ludźmi muzeum w samym centrum Waszyngtonu ze strzelbą w ręku. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, zaczął strzelać do jednego ze strażników. Inni strażnicy odpowiedzieli ogniem, ciężko raniąc starca. Strzelanina odbywała się wśród krzyków zwiedzających, którzy w panice rozpierzchli się po holu wejściowym.
Pomoc przyszła zbyt późno dla 39-letniego Stephena Johnsa, który pracował w ochronie muzeum od sześciu lat. Zmarł wkrótce potem w miejscowym szpitalu. – Zginął bohaterską śmiercią na swoim posterunku – stwierdziła dyrektorka odwiedzanego przez tysiące ludzi dziennie muzeum Sara Bloomfield.Napastnik – postrzelony w głowę i szyję – przeżył. Wczoraj znajdował się w stanie krytycznym. Nikt inny poważniej w strzelaninie nie ucierpiał.
Jak wynika z doniesień amerykańskich mediów, von Brunn to zatwardziały rasista i antysemita, który od lat głosi wyższość białej rasy nad innymi. W 1999 roku opublikował nawet książkę, w której pisał o „zagrożeniu dla Białej Rasy” ze strony „zalewających Zachód hord nie-Białych i kundli”. Za upadek świata zachodniego obwiniał Żydów.Jak podaje czołowa antyrasistowska organizacja w USA Southern Poverty Law Center, von Brunn od dawna jest dobrze znany jej analitykom jako zaciekły antysemita. Utrzymuje między innymi, że słynne pamiętniki Anny Frank to mistyfikacja. Prawdopodobnie nieprzypadkowo atak nastąpił w dniu, w którym w muzeum miało nastąpić wystawienie sztuki opartej na pamiętnikach młodej Żydówki zamordowanej przez nazistów w obozie koncentracyjnym.
Jak twierdzi na łamach „Washington Post” jeden ze znajomych von Brunna, określający sam siebie mianem białego supremacjonisty John de Nugent, jednym z powodów wybuchu gniewu von Brunna mogła być obniżka emerytury. Von Brunn twierdził, że zmniejszono mu wypłatę ze względu na jego poglądy, które otwarcie głosił na swej stronie internetowej. W ostatnim e-mailu do znajomych zapowiedział, że prawdopodobnie już go więcej nie zobaczą.
Wczoraj muzeum było zamknięte, a powiewające nad nim flagi opuszczono do połowy masztów – wszystko, by oddać cześć zamordowanemu strażnikowi. Wielu przedstawicieli żydowskiej społeczności w USA z niedowierzaniem i szokiem zareagowało na morderstwo w Muzeum Holokaustu.– To była straszna napaść w sercu naszej stolicy, na instytucję, która jest świadectwem nieludzkiej natury nazizmu. Choć przekonania, jakimi kierował się napastnik, pozostają w naszym kraju marginalne, ta tragedia przypomina nam, że musimy zachować czujność i nauczać tolerancji – stwierdził dyrektor Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC) David Harris.