Stolica Ujgurskiego Regionu Autonomicznego Xinjiang jako wielka i nowoczesna aglomeracja zaskakuje nas raczej pozytywnie.
Urumczi rozwija się i rozbudowuje nie wolniej niż inne regiony Chin. Ale to Ujguria, ze wszystkimi jej nabrzmiałymi problemami. Dla jednych to tylko wschodnia prowincja Chin. I sto lat temu, i teraz. Dla drugich (wcale nie tylko dla Ujgurów) to tereny przez Chiny podbite i okupowane. Tego dysonansu poznawczego nigdzie nie doznaje się mocniej, niż w stolicy właśnie. Niby normalne miasto, ale Wielki Brat czuwa, policji i wojska więcej, niż u nas w czasie stanu wojennego. Niby życie na ulicach toczy się naturalnym rytmem, ale nie ma miesiąca, żeby obyło się bez gwałtownych, żywiołowych rozruchów. Zapalnikiem może być każde głupstwo, ale konflikt nie wziął się znikąd. Miedzy Ujgurami i Chińczykami, a więc między skazanymi na siebie sąsiadami, niechęć narasta. Miedzy Ujgurami a policją i wojskiem tym bardziej. Ofiary śmiertelne zdarzają się często. Po obu stronach. Niby ludzie krążą po tym mrowisku swoimi utartymi ścieżkami, ale na każdym rogu ulicy, w każdym zaułku nad głowami sterczy kilka zdalnie sterowanych kamer.
Patrole wojskowe składają się zawsze z kilkunastu żołnierzy. Policja też operuje w dużych zespołach zmotoryzowanych. Z jednej strony to rozsądna prewencja. Z drugiej demonstracja, kto tu rządzi. Ujgurzy i tak nie mają wątpliwości. Od kilku już pokoleń.
Historyczne tradycje państwowe Ujgurów nie podlegają żadnym wątpliwościom. Podobnie jak imperialne ambicje Chin. Dziewiętnastowieczna próba odtworzenia państwowości Kaszgarii skończyła się bezwzględnym układem mocarstw: Chin, Rosji i Wielkiej Brytanii. Skąd my to znamy...
Ale Ujgurzy, albo Turkmeni Wschodni, albo Turcy Ujgurscy o swych ambicjach niepodległościowych nie zapomnieli. W latach 40. XX wieku znów dwukrotnie ogłaszali niepodległy byt i własną państwowość. Wielka Brytania i ZSRR miały wtedy inne zmartwienia, więc Chiny zrobiły z Ujgurią co chciały. Czyli Ujgurów spacyfikowały. Krwawo.