Zbiórka trwa już tydzień. „Rzeczpospolita” od początku patronuje akcji. Ważna jest każda wpłata – zarówno od osób prywatnych, jak i od firm. Wśród tych ostatnich pomoc oferowała na razie tylko jedna: Ferma Kur z Rszewa koło Konstantynowa Łódzkiego.
Dzieci, na których leczenie potrzebne są pieniądze, przyjechały do Polski prosto z obozu dla uchodźców, gdzie schronili się uciekinierzy ze zniszczonych wiosek gruzińskich koło Cchinwali. Do tej pory zajmują je wojska rosyjskie.
Wszystkie dzieci przeszły standardowe badania lekarskie. To wtedy lekarz pierwszego kontaktu wykrył u 13-letniej Ekateriny Beruaszwili wrodzoną wadę serca. Dziecko trzeba było natychmiast poddać zabiegowi. Do Polski przyjechała jej matka.
Dziewczynkę leczono nieoperacyjną metodą w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Po trzech dniach wyszła ze szpitala. Za jej leczenie trzeba zapłacić 20 – 30 tys. zł.
Drugie dziecko, które w Polsce ma otrzymać pomoc, to Temuri Machniaszwili. Jego rodzice zginęli w czasie jednego z licznych napadów z bronią w ręku w Gruzji w latach 90. Chłopcem opiekują się dziadkowie. Temuri nie słyszy. W Polsce można mu wszczepić implant, dzięki któremu odzyska słuch. Operację zaplanowano na 15 października.