Od egzaminów wstępnych zwrócił uwagę mistrza Jana Cybisa, który mianował go asystentem (1951), zanim dał dyplom (1953).
Przez prawie 40 lat nauczania przeszedł wszystkie szczeble kariery akademickiej, kończąc na tytule profesora zwyczajnego. Był też dwukrotnie dziekanem Wydziału Malarstwa.
W 1990 r. wycofał się z nauczania. Na emeryturze jeszcze więcej maluje i podróżuje po świecie, nieraz do egzotycznych miejsc.
– Słyszałem wielokrotnie, że jestem abstrakcjonistą – mówi. – Nic bardziej błędnego. Nie pracuję bezpośrednio w plenerze, ale odtwarzam widoki zarejestrowane w pamięci. Konstruuję z nich coś, co oddaje ducha zapamiętanego krajobrazu. Zamieniam przyrodę w znaki. Bo obraz nie może kopiować natury jak zdjęcie – musi być artystyczną interpretacją.
Kiedyś wystarczała mi natura swojska, krajobrazy zapamiętane z rodzinnego Szymanowa. Teraz czerpię inspiracje z najróżniejszych miejsc, od tropików po lodowiec.