Oboje prowadzą artystyczne śledztwo dotyczące pociągu agitacyjnego, który w 1920 r. wyruszył z Moskwy do Berlina, z postojem na polskiej bocznicy. W środku miał się znajdować dar rosyjskich twórców awangardowych, rewolucyjno-artystyczny przekaz dla skostniałej mieszczańskiej Europy Zachodniej. Lecz sztuka była tylko przykrywką dla polityki. Pod obrazami podróżowała broń dla niemieckich komunistów, wezwanie do rewolucji.
Brzmi fascynująco? Owszem, tyle że to fikcja, perfekcyjna mistyfikacja, w której w rolach głównych występują mistrzowie awangardy lat 20. XX w. z Malewiczem na czele, dyplomaci, no i pociąg widmo.
Znana artystka nakręciła 30-minutowy film „Zdobywcy słońca" na pograniczu fabuły, dokumentu i reportażu śledczego. Wybitny historyk sztuki napisał esej „Parowóz dziejów" o historii międzynarodowej awangardy, który czyta się jak powieść szpiegowską. Razem w warszawskim hotelu, w którym zatrzymał się w 1927 roku Kazimierz Malewicz, stworzyli instalację z dokumentów, które uwiarygodniają ich fikcję. Całość jest komentarzem na temat modernistycznej awangardy, stawia pytania o prawdę historii i sens źródeł. To rodzaj ironii z modernistycznych utopii, ambicji, zarówno politycznych, jak i artystycznych.
– Każde spojrzenie alternatywne jest odświeżające, nie pozwala pozostawać w rutynie zadawanych pytań i formułowanych odpowiedzi, stwarza dystans wobec rzeczywistości, o której się pisze – mówi „Rz" Andrzej Turowski. Przypomina też, że już przed wojną trwały rozmowy o powstaniu w Warszawie muzeum sztuki nowoczesnej.
Czy muzeum w stolicy to fantazmat, wiecznie żywy i naznaczony klęską? Można tak pomyśleć, wyglądając z hotelu Polonia na pl. Defilad, na którym miał stanąć budynek Kereza. W akcji artystycznej zalążkiem kolekcji miały być prace podróżujące w widmowym pociągu. Wagony wypełnione pracami Malewicza czy El Lissitzkiego spłonęły na bocznicy w Koluszkach. Gdzie wyląduje MSN?