Współczesna sztuka chuliganami stoi

Współczesna sztuka chuliganami stoi. Z jednej strony rozrabiają na politycznych demonstracjach w Kairze czy Moskwie. Z drugiej – psocą też w galeriach i muzeach, wnosząc do nich ducha anarchii.

Publikacja: 28.10.2012 16:59

Joris Van de Moortel, „Crash” 2009 r.

Joris Van de Moortel, „Crash” 2009 r.

Foto: materiały prasowe

Tekst z magazynu "Sukces"

Żyjemy w czasach niepokoju, Indignados, ruchu Occupy Wall Street i arabskiej wiosny. A wszędzie tam artyści dorzucają do protestów swoje trzy grosze. Nie zawsze bezkarnie. W zeszłym roku w egipskim pawilonie Międzynarodowego Biennale Sztuki można było oglądać film z placu Tahrir nakręcony przez artystę, który trzy dni potem na tym samym placu zginął, zastrzelony przez policję. To Ahmed Basiony. Przed władzą ukrywają się członkowie grupy Wojna, którzy zasłynęli namalowaniem w Petersburgu 53-metrowego penisa. Gigantyczne graffiti po podniesieniu zwodzonego mostu dla przepływających Newą statków znajdowało się dokładnie naprzeciwko okien siedziby Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Jak zakończyła się msza punkowa w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie feministycznej grupy Pussy Riot, wszyscy wiedzą.

Z drugiej strony świat sztuki potrzebuje artystycznych chuliganów jak powietrza. To oni dostarczają publiczności, kolekcjonerom, kuratorom, a przede wszystkim samym instytucjom (muzeom, galeriom) nowych pomysłów, wyzwań, ekscytujących doświadczeń.

Ich łobuzerskie psikusy są niewygodne, drażniące, wprawiają w zakłopotanie, wywołują niepokój. Poznajcie tych miejskich partyzantów: David Adamo, Olaf Brzeski, Klara Lidén, Joris van de Moortel, Ahmet Ögüt, Ariel Schlesinger, Konrad Smoleński i Satoru Tamura. Ostrzegam, zwiedzając wystawę „Huls" w Zachęcie, proszę zachować szczególną ostrożność! Ci panowie naprawdę nie żartują.

Do żartownisiów nie należał też Marek Piasecki. Kiedy zmarł w zeszłym roku w szwedzkim Lund, w jego pracowni znaleziono 40 kartonów z kupowanymi przez lata lalkami. Od lat 50. na potrzeby sesji fotograficznych rozbierał je, niszczył, dekompletował, aranżował z ich udziałem scenki rodzajowe.

Zrobił wszystko, by w Polsce o nim zapomniano. Przez całe życie udzielił jednego wywiadu, nad wystawą potrafił pracować dwa, trzy lata. Niechętnie wychodził z domu, najlepiej czuł się w zaciemnionej pracowni. Emigracja do Szwecji w 1967 r. też nie pomogła jego karierze. Przez 37 lat nie miał tutaj indywidualnej wystawy. A jednak świat sztuki upomina się o Marka Piaseckiego – fotografa, który znany jest przede wszystkim jako twórca przestrzennych konstrukcji (skrzynek, w których umieszczał rozmaite przedmioty ze swej kolekcji) oraz fotomontaży. Reportera „Tygodnika Powszechnego" i autora niepokojących aktów. W galerii Asymetria w Warszawie trwa wystawa zdjęć „Wszystkie mity dozwolone". „W Polsce nie było surrealizmu, bo był katolicyzm" – zawyrokował kiedyś Tadeusz Kantor. Jak widać, się mylił. Pod jego bokiem w Krakowie kluczową lekcję nowoczesności odrabiał Marek Piasecki.

W Krakowie też trwają dwa pokazy wielkich polskich klasyków. W obcowaniu z malarstwem Andrzeja Wróblewskiego

szokujące jest zestawienie obrazów z biografią artysty. Ikoniczne „Rozstrzelenia", które po pół wieku wciąż stawiają widza pod ścianą, maluje chłopak, który ma 21–22 lata. Ten sam 20-latek formułuje swój artystyczny program, stawiając sprawę malarstwa na ostrzu noża. Dziś rówieśnicy ówczesnego Wróblewskiego nie są zwykle zaliczani nawet do młodych artystów – bo młody artysta to obecnie również człowiek po trzydziestce. On 30. urodzin nie dożył. 90-letni Wojciech Fangor za to jest twórcą z encyklopedii, a zarazem malarzem, który parokrotnie wyprzedzał swoją epokę i którego wciąż można odkrywać. Socrealizm, popart, polska szkoła plakatu, pierwszy environment w Polsce, „Poczet królów polskich", monumentalne malarstwo... Najnowsze dzieło Fangora to projekty aranżacji wizualnej stacji budującej się II linii warszawskiego metra.

Nie wiem, kiedy dotrze ona na plac Defilad, gdzie mieści się teatr Studio. Na pewno wcześniej swoją wersję „Wichrowych Wzgórz" pokażą tam Julia Holewińska i Kuba Kowalski. Hollywood zobaczył w powieści Emily Bronte materiał na wielki melodramat, opowieść o tragicznej miłości w efektownej scenerii ponurych wrzosowisk. – My próbujemy spojrzeć na „Wichrowe Wzgórza" jak na swoistą encyklopedię miłości. Bronte zawarła w swojej powieści niezliczoną ilość wzorców miłosnych relacji, od tych bratersko-siostrzanych, poprzez miłość rodzicielską i synowską, koncentrując się wreszcie na związkach kochanków – mówi Kowalski. Czytanie na nowo klasyki to specjalność nowej dyrektor teatru Agnieszki Glińskiej. Jak wyjdzie to teatralnej młodzieży?

Huls

Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, do 11 listopada

Wszystkie mity dozwolone

Marek Piasecki

Galeria Asymetria, Warszawa, do 30 listopada

Przestrzeń jako gra

Wojciech Fangor

Muzeum Narodowe w Krakowie, do 6 stycznia 2013 r.

Patrzeć wciąż naprzód

Andrzej Wróblewski

Muzeum Narodowe w Krakowie, do 13 stycznia 2013 r.

Wichrowe wzgórza

reż. Kuba Kowalski

Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza, Warszawa

premiera 17 listopada

Courtney Love

reż. Monika Strzępka

Teatr Polski we Wrocławiu, premiera 16 listopada

Październik 2012

Rzeźba
Anatomia antyku na Zamku Królewskim z kolekcji Stanisława Augusta
Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu