Reklama

Imigranci nad Wisłą

Mirosław Bieniecki, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, Caritas Polska oraz Instytutu Spraw Publicznych. Zajmuje się badaniem migracji, integracji cudzoziemców w Polsce i pograniczami.

Publikacja: 28.01.2010 19:38

[b]Piszemy w „Rzeczpospolitej” o Polce chcącej zatrudnić na umowę zlecenie obywatelkę Ukrainy, która ma pozwolenie na pracę w Polsce, ale przepisy podatkowe są na tyle niejednoznaczne, że nawet urzędy skarbowe udzielają jej sprzecznych informacji. Czy w Polsce trudno jest zatrudnić legalnie cudzoziemca?[/b]

W lutym 2009 roku weszła w życie nowa ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy i dzięki niej nie jest to już takie trudne. Wcześniejsze regulacje były tworzone po to żeby ograniczyć liczbę cudzoziemców pracujących w Polsce, bo u nas było wtedy wysokie bezrobocie. Coraz więcej cudzoziemców posiada wizę z prawem do pracy w Polsce i nie muszą mieć specjalnego zezwolenia.

[b]Jakiej pracy najczęściej szukają imigranci? [/b]

Ci, którzy pracują legalnie, na podstawie zezwolenia na pracę, najczęściej pracują w zawodach kwalifikowanych: spawacze, kierowcy, zawody związane z budownictwem, przemysłem stoczniowym, ale ich jest nie więcej niż 20 tysięcy. Pracujący bez zezwolenia (na podstawie rozporządzenia umożliwiającego pracę obywatelom Ukrainy, Rosji, Białorusi i Mołdowy do 180 dni w roku) to około 250 tysięcy, przede wszystkim Ukraińców, którzy przyjeżdżają do pracy w sadownictwie, przy zbieraniu truskawek, opiece na dziećmi, sprzątaniu i jako pomoce domowe.

[b]A Wietnamczycy? [/b]

Reklama
Reklama

Stanowią odrębną grupą, która jest bardzo zamknięta w sobie. Przyjeżdżają tutaj trochę podobnie jak uchodźcy, ale nie dostają statusu uchodźcy, bo Wietnam jest uznawany za kraj demokratyczny. Oni korzystają ze swoich własnych sieci migracyjnych. W tej społeczności jest silne poczucie, że trzeba sobie pomagać i jak najmniej korzystać z opieki państwa. Bardzo ciężko u nas pracują, widać ich wokół dawnego Stadionu Dziesięciolecia, w Wólce Kosowskiej lub w tych wszystkich barach, które serwują wietnamskie jedzenie. Szybko uczą się języka i nie sprawiają nam problemu mimo, że żyją w swojej enklawie.

[b]A Ukraińcy i Białorusini? Starają się dopasować do naszego społeczeństwa? [/b]

Radzą sobie mniej więcej tak jak Polacy w Wielkiej Brytanii. Znają język, a Polska jest dla nich trochę bardziej cywilizowaną Ukrainą. Najczęściej znajdują zakwaterowanie u ludzi u których pracują. Nie chcą za bardzo mieszać się z Polakami. Jednak w gminach, gdzie jest ich najwięcej, bardzo często mają miejsce śluby polsko-ukraińskie. [b]Czy są dyskryminowani przez Polaków?[/b]

Zdarzają się zapewne przypadki, że ktoś oberwie za to że były rzezie na Wołyniu albo podczas awantury okaże się, że Lwów jest polski, a Przemyśl ukraiński, ale to margines. Przypadki dyskryminacji cudzoziemców w Polsce są tak dobrze nagłaśniane, że wydaje się, że jest ich więcej niż w rzeczywistości naprawdę jest.

Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Reklama
Reklama