Środa pisze:
Od lat po świętach i pijackim Nowym Roku Owsiak organizuje wielkie narodowe oczyszczenie: wychodzimy z domów, dajemy pieniądze, obklejamy się czerwonymi serduszkami jak niegdyś znaczkami "Solidarności" i cieszymy się z jego kolejnych rekordów. Sukces Owsiaka to niemal jak zwycięstwo Adama Małysza czy Justyny Kowalczyk, tyle że mamy w nim swój rzeczywisty udział.
W tę niedzielę mogłam jednak przewidzieć, że coś będzie nie tak. W miejscu, w którym mieszkam, jest bardzo dużo kościołów. Po mszach ludzie udają się spacer. Doskonała okazja dla "zbieraczy" Orkiestry. Jak nigdy dotychczas, słyszałam niechętne lub wrogie komentarze praktykujących katolików, którzy odmawiali wsparcia mówiąc: "w niedzielę nie dajemy" lub "dajemy na Caritas".
Oczywiście Środa szybko znajduje winnych.
Czyżby tutejszy proboszcz ostrzegał przed kolejnym wcieleniem Szatana, jakim po Nergalu stał się Owsiak? Czyżby prezes umówił się ze swoim doradcą ojcem Rydzykiem, by ten wyraził jakąś świętobliwą krytykę działań Orkiestry? Nie wiem. Dość, że następnego dnia zrobili to w mediach pisowscy politycy (wydelegowano Brudzińskiego), a publicysta "Faktu" rozwinął w programie Lisa opisaną na swoim blogu koncepcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Przemocy i dzielnie zadeklarował, że sam na Orkiestrę nic nie daje. Dlaczego? Bo: nie podobają mu się zachowania stadne, bo Owsiak jest zbyt medialny, zbyt spektakularny, bardzo drogi oraz że jest monopolistą w sprawach charytatywnych i nikt z nim nie może konkurować.
Chodzi tu o Łukasza Warzechę.