Wyszkowski, który od siedmiu lat walczy w sądzie z Lechem Wałęsą, przypomina sprawę sędziego Milewskiego:
W Polsce to się nazywa "telefon od zwierzchnika". W normalnym kraju sędzia po takim telefonie, jaki otrzymał prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, powiedziałby "spadaj na drzewo" i sam poinformował media, że ktoś chciał wywrzeć na nim jakieś decyzje.
I porównuje ją z własną sytuacją:
W mojej sprawie też były naciski na wymiar sprawiedliwości. Tylko że nikt nawet nie musiał dzwonić do sądu. Bowiem "zwierzchnik" sądów Donald Tusk publicznie mówił, że nie wolno obrażać Lecha Wałęsy. Sędziowie po prostu wiedzieli już, jaki wyrok muszą wydać. Na 25 października mam wyznaczony kolejny termin rozprawy w sądzie apelacyjnym. Moja apelacja zapewne zostanie odrzucona.