Dobrze, że was, redaktorze Maziarski, znów spotykam. Często się ostatnio widzimy, ale w chwili próby widać na kogo nasze organa naprawdę mogą liczyć. Ech, u was, w mediach, tylu nam tyle zawdzięcza, a siedzą jak mysz pod miotłą. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze znów prawdę napiszą…
No, myszami to my nikogo nie zaszczujemy. Ale wy, to co innego. Chcecie udowodnić, że niesłusznie was stanowiska pozbawiono. No, no nie krygujcie się! Pamiętam, pamiętam nic nie będzie zapomniane… Nie, no nie protestujcie, przecież widzę, że wy nie dla apanaży i stanowisk, że wy to z czystego zapału. Macie ten szczękościsk na widok tego polactwa jak mój pitbulterier, gdy poczuje krew:
My – cała reszta obywateli Polski – nie powinniśmy się przejmować słowami i zapowiedziami, jakie padły z ust liderów nacjonalistycznej młodzieży. Przeciwnie, powinniśmy podejść do nich ze śmiertelną powagą. Przede wszystkim policja i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo wewnętrzne. To zadanie dla nich, chyba pierwsze tak poważne od upadku PRL-u.
Dobrze. My i oni. Ich trzeba się bać. To się zawsze sprawdza. Pamiętam jak jako zupełnie młody czekista stawiałem znaki na drzwiach partyjnych mieszkań – do dziś sporo z nich wierzy, że to solidaruchy miały listy proskrypcyjne.
Tak, tak walka o władzę zawsze toczy się w ludzkich głowach. I to jest wasza misja. Potrzebujemy podgotowki. Poprzednio był Dominik Taras, teraz jesteście wy. Tylko trzeba inteligentniej! Zobaczcie, dziś już Tomasz Sakielski mówi, że to co proponujecie pachnie IV Rzeczpospolitą. Genialne! Podsłuchów mamy wielokrotnie więcej niż za kaczystów, a i tak się ludzie tamtego boją. No, nie płońcie się tak, redaktorze, ja was rozumiem. Też zawsze wolałem pałą jak trza przygrzmocić niż się tam obcyndalać, ale cóż propaganda dzisiejsza więcej finezji wymaga.