Polityczne zaangażowanie dziennikarzy nie jest niczym nowym. "Dziennikarstwo tożsamościowe" którego zadaniem jest utwierdzanie czytelników w przekonaniu, że mają rację, zaś druga strona to "ciemnogród" lub "lemingi" to trend trwający od ładnych paru lat. Deklaracje takiego zaangażowania i poparcia dla nie powinno więc nikogo dziwić. Mimo to, potrafią one dziwić i oburzać (całe szczęście), jak choćby przy okazji "Tusku musisz" na okładce "Polityki".
Odpowiedników "Tusku musisz" po obu stronach było jednak dużo więcej. Ostatnim z nich jest niezwykle podniosły wstępniak najnowszego "W Sieci", gdzie Jacek Karnowski wciela się w rolę gorliwego doradcy Jarosława Kaczyńskiego.
Rok 2013 przyniósł zasadniczą zmianę na scenie politycznej: opozycja objęła wyraźne prowadzenie w sondażach. Zmiana wydaje się trwała. Szansa na nowy, lepszy rząd po wyborach roku 2015 przestaje być mrzonką (...) PiS, by mogło rządzić samodzielnie, musi zdobyć ponad 40 proc. głosów i nawet Polska Razem Gowina, jeśli wejdzie do Sejmu, może nie wystarczyć. Kaczyński nie może więc delektować się realnym sukcesem, musi wymagać od swojego obozu jeszcze więcej.
- stawia sprawę jasno doradca Karnowski. Lecz przestrzega przed fałszywymi doradcami, którzy postulują jakąś podejrzaną większą "otwartość" partii, na "mniejsze środowiska, także te, które w trudnych chwilach po Smoleńsku opuściły pole bitwy". Ale nie tędy droga, panie prezesie! Nie tędy!
Dawni secesjoniści z jednej strony wzmocnią PiS, lecz z drugiej – osłabią. Nie są przecież samym dobrem, wraz z nimi przyjdą spory, urazy, wielkie ambicje oraz dalekie plany.