Polacy tracą zmysł historyczny

Jesienią 2007 roku wyobrażałem sobie, że może powstać strategia pamięci. Nie było jednak takiej woli. Nadal jej nie ma. Obecna ekipa rządząca woli “imprezowe” obchodzenie rocznic – mówi prezes Fundacji Ośrodka KARTA Zbigniew Gluza

Publikacja: 16.11.2010 01:04

Polacy tracą zmysł historyczny

Foto: Archiwum

[b]Rz: Podoba się panu sposób, w jaki świętujemy historyczne rocznice, takie jak choćby 11 listopada?[/b]

[b]Zbigniew Gluza:[/b] Ten dylemat – co i jak świętować – był bardzo widoczny w sierpniu tego roku. Zdumiewające porównanie 1 i 15 sierpnia. Tak jakby się nam jako narodowi pomyliły porządki. „Fajerwerki” przy obchodzeniu nieokrągłej przecież rocznicy powstania warszawskiego i skromne oficjałki przy okazji 90-lecia wiktorii warszawskiej. Fetujemy klęski, kłócimy się przy zwycięstwach...

[b]Nie potrafimy się cieszyć?[/b]

Ani cieszyć, ani dostrzec istoty ciągu historycznych wydarzeń. Choćby związanych z odzyskiwaniem niepodległości – czy w listopadzie 1918 r., czy w sierpniu 1920 r. Słabo rozumiemy bieg polskiej historii, źle rozkładamy akcenty. W czasie II wojny światowej przegraliśmy przecież wszystko. A po 1918 roku, przy tak wielkim zagrożeniu, odnieśliśmy sukces wielkiej klasy, także europejskiej. Chyba tego nie doceniamy.

[b]Czyli tego, że przetrwaliśmy jako państwo mimo chociażby tak trudnego położenia geograficznego?[/b]

Tak. Myślę, że Polacy tracą zmysł historyczny. Na pewno jest on skokowo mniejszy, niż był po 20 latach II RP. Nie mamy tak silnej jak wtedy potrzeby, by zrozumieć siebie samych.

Pytanie, jak młody Polak pojmuje polskie zwycięstwa w XX wieku – lata 1918 – 1920 i 1980 – 1989 – przynosi zwykle dramatyczną odpowiedź. Mamy z czego być dumni, mamy się z czego cieszyć. Mamy co wspólnie świętować, niekoniecznie pochylając się tylko – jak agitują niektórzy – nad morzem własnej przelanej krwi. A na razie z historii bierze się polaryzacja sceny politycznej, pęknięcie społeczeństwa, kłótnie, absurdalna agresja...

[b]Dlaczego tak się dzieje?[/b]

Ta historia ma ciągle gorący charakter, jest niezamknięta, niedopowiedziana. Od pięciu lat nie schodzi z pierwszego planu życia publicznego. Choć to ważne, że w ogóle wróciła na scenę, to jednak gra teraz dość archaiczną rolę, raczej szkodliwą. Polska potrzebuje spójnej strategii pamięci, aby wypełnić swoje obowiązki wobec przeszłości, lecz zarazem ani władza, ani opozycja nie może dziś polegać na interpretowaniu historii.

[b]Co jest najbardziej palące i wywołujące konflikty? [/b]

Najważniejsza wydaje mi się kwestia ofiar II wojny – na gruncie polsko-niemieckim, polsko-ukraińskim, zbrodnia katyńska, nasz stosunek do Żydów. Sprawy ofiar konfliktują nas z Rosją, Ukrainą, a nawet z Niemcami. Są bezczeszczone cmentarze, pomniki... Dlaczego nie kierujemy się w tym wymiarze prawami człowieka? Dlaczego tak daleko jesteśmy od jedynej rozumnej zasady: „wszystkie ofiary nasze”? Czy dlatego, że w odniesieniu do II wojny prawa narodu wydają nam się ostateczne?

[b]W psychologii mówi się o konieczności przeżycia żałoby, ale i o tym, by potrafić po tym okresie „pożegnać” zmarłych. Może dotyczy to też narodu? [/b]

Tak, na pewno nie potrafiliśmy dotąd pożegnać naszych zmarłych. Oni zdają się ciągle czekać. Andrzej Wajda powiedział mi w marcu tego roku, że ma takie poczucie, iż katyńscy zmarli ciągle tu są, czegoś żądając. On sam, nawet po zrobieniu filmu, nie odzyskał spokoju. To samo czują rodziny innych ofiar, choćby z Wołynia. Nie przeżyliśmy, z różnych względów, ostatecznej żałoby. To nasza niezagojona rana. Tak jest z pamięcią, z historią – nie można jej pomijać. Dlatego sprzeciwiałem się w latach 90. całej scenie politycznej, gdy twierdzono, że państwo nie potrzebuje wracać do niedemokratycznej przeszłości, że mamy ważniejsze problemy.

[b]Po 20 latach od obalenia komunizmu ciągle dyskutujemy o dekomunizacji…[/b]

Nie tylko to. Pięć lat temu, gdy przeszłość wybuchła jako ważna sfera życia publicznego, ucieszyłem się, że kwestie historyczne jednak są dla społeczeństwa istotne. Ale potem się okazało, że to może być groźne dla historii. Bo zaczyna ona odgrywać rolę arsenału, z którego czerpie się broń przeciw politycznym przeciwnikom. I zaczyna być ponuro. Historia w Polsce powinna być tłem, ważnym tłem określającym naszą tożsamość, ale nie twarzą życia publicznego.

[b]Tylko jak do tego doprowadzić? Czy jest to jeszcze możliwe?[/b]

Pod koniec 2007 roku napisałem ekspertyzę zestawiającą podstawowe zadania strategii pamięci („Karta” nr 54). To wymaga różnych działań o charakterze politycznym, publicznym, społecznym, zarówno w sferze wewnętrznej, jak i międzynarodowej. Potrzebne są decyzje państwa.

[b]Przekonuje pan do tego rządzących?[/b]

Bez skutku od 20 lat. Jesienią 2007 roku wyobrażałem sobie, że zyskująca konsensus strategia pamięci może powstać. Nie było jednak takiej woli, choćby do przedyskutowania sprawy. Nadal jej nie ma, obecna ekipa rządząca woli „imprezowe” obchodzenie rocznic.

[b]Czy bez takiej strategii nie da się nic zrobić? Pana organizacja nie ma żadnych możliwości działania?[/b]

My ledwo żyjemy. Ośrodek KARTA jest od roku na granicy bankructwa. Ledwo żyjemy z miesiąca na miesiąc, nie mogąc o własnych siłach wyjść z zadłużenia. Trudno w takich warunkach robić długofalowe plany.

[b]Co na to minister kultury?[/b]

Dostaliśmy od niego obietnicę wsparcia systemowego dla archiwistyki społecznej, dziedziny zupełnie w Polsce zaniedbanej. W tej chwili bowiem nikt nie ma żadnego wpływu na zasoby archiwalne tworzone przez grupy społeczne. To duże zagrożenie – gdyby nie nasza interwencja, zostałyby zniszczone choćby niezwykłej wagi zbiory Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa. Sam nasz ośrodek ma 1400 metrów bieżących półek archiwaliów związanych z historią społeczną XX wieku. Zasób udostępniamy, oczywiście, za darmo, nie mając systemowych środków na jego utrzymanie. Minister kultury obiecał nam na wiosnę pieniądze na podtrzymanie archiwum. Kolejne miesiące przeżyliśmy, biorąc kredyt na te cele. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że obiecane środki będą dwukrotnie mniejsze, mniejsze nawet od tego kredytu. Naszym głównym celem stało się więc przetrwanie...

[b]To też jest konsekwencja braku strategii pamięci?[/b]

Bez wątpienia. Nikt we władzach nie ma pomysłu, jak uporządkować kwestie historyczne. Wszystko biegnie siłą bezwładu – od rocznicy do rocznicy. A tak chciałoby się wspólnie pomyśleć, co miałoby być za kilka lat.

[ramka][b]Karta[/b]

Fundacja Ośrodka KARTA to organizacja pożytku publicznego. Powołana po 1989 roku przez podziemną redakcję „Karty” (od stycznia 1982) i Archiwum Wschodnie (od 1987). Rok temu otrzymała Nagrodę Dwudziestolecia Odrodzenia Niepodległej Polski Pro Publico Bono jako jedna z trzech organizacji pozarządowych (spośród 60 tysięcy). W 2002 roku „Rzeczpospolita” uhonorowała Zbigniewa Gluzę i KARTĘ Nagrodą im. Jerzego Giedroycia za działalność w imię polskiej racji stanu.Obecnie KARTA jest zagrożona. O pomoc apelowali historycy i media. Gdyby ktoś z państwa zechciał pomóc, pieniądze można wpłacać na konto FOK: Bank Pekao S.A. 38 1240 6423 1111 0000 4582 6427.[/ramka]

[b]Rz: Podoba się panu sposób, w jaki świętujemy historyczne rocznice, takie jak choćby 11 listopada?[/b]

[b]Zbigniew Gluza:[/b] Ten dylemat – co i jak świętować – był bardzo widoczny w sierpniu tego roku. Zdumiewające porównanie 1 i 15 sierpnia. Tak jakby się nam jako narodowi pomyliły porządki. „Fajerwerki” przy obchodzeniu nieokrągłej przecież rocznicy powstania warszawskiego i skromne oficjałki przy okazji 90-lecia wiktorii warszawskiej. Fetujemy klęski, kłócimy się przy zwycięstwach...

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO