Czekałem na zgodę szefa Samoobrony na opublikowanie tej rozmowy. Obawiał się, nie chciał się zgodzić. Przez te miesiące wyraźnie podejmował jednak różne ruchy, które miały zapewnić mu bezpieczeństwo. Miałem wrażenie, że nie czuł się wystarczająco bezpiecznie, by móc już zezwolić na upublicznienie swoich opinii.
Na salonie24.pl rewelacje Sakiewicza są szeroko komentowane, bloger Eryk wiking napisał:
Najbezczelniejsza intelektualnie była chyba jednak teoria jakoby Lepper przyszedł do Sakiewicza w obliczu bliżej nieokreślonego (a jakże!) zagrożenia, po to aby podzielić się swoją (tajną) wiedzą na temat afery gruntowej i ni mniej ni więcej, tylko przyznać się do swojego w tej aferze udziału. Wyjawił też (w ramach skruchy czy pokuty?) nazwisko osoby, która ostrzegła go przed prowokacją szykowaną przez pisowski wymiar sprawiedliwości. Po cóż miałby to Andrzej Lepper robić ? No oczywiście głównie po to, żeby potwierdzić w cztery oczy (no wiadomo!), że premier Kaczyński miał rację, znaczy się, że On sam - Lepper był w tę sprawę umoczony, że był człowiekiem złym, zboczył ze ścieżki prawości i teraz jako syn marnotrawny przychodzi do Sakiewicza jako do spowiednika, aby to właśnie jemu - najbardziej zaufanemu z redaktorów, w tym opanowanym przez siły ciemności świecie opowiedzieć.
Marcinkk 1.1 pisze:
To co opowiada Sakiewicz jest dużo bardziej działające na wyobraźnię niż pijackie paplanie Michnika z Rywinem. Oto bowiem słyszymy o tajemniczych spotkaniach, nagrywaniu rozmów, groźnie brzmiących nazwiskach oraz zagrożeniu życia. Wizyta Sakiewicza w mediach i w prokuraturze to płynący między wierszami sygnał, iż sprawy zaszły bardzo daleko, i obie strony muszą pójść w końcu na wyniszczającą je wojnę odbywającą się na naszych oczach. Nie wiem kompletnie co to za strony, ani jaki jest układ sił – czuję jednak, że mamy szansę teraz – przy pomocy oczywiście dziennikarzy (o ile ci pociągną temat) - zajrzeć nieco za kulisy władzy.
Grzegorz Wszołek zaś pisze: