Sądzę, że Bronisław Komorowski jest człowiekiem racjonalnie nastawionym do życia i to się uda. (...) Zawsze podkreślałem, że jeżeli będzie potrzeba w życiu publicznym – i raz tak się zdarzyło w czasie wizyty prezydenta Obamy – to będę współpracował.Lepsze jest dla Polski twórcze napięcie niż usypiająca zgoda Tuska i Komorowskiego. Bo ona jest jedną z przyczyn tego, że nie przeprowadza się reform.

Myślę, że prezydent Komorowski nie uzna za właściwe przeciwstawianie się projektowi zmian w Polsce, które są bezwzględnie potrzebne, aby kraj mógł normalnie funkcjonować. Np. aby uporządkować finanse publiczne. Nie wyobrażam sobie, aby były wetowane. Nie wyobrażam sobie też, żeby wetował ustawy rozszerzające demokrację w Polsce. To sytuacja normalna dla kogoś, kto przestrzega konstytucji.

Bo przypomnę, że Donald Tusk jej nie przestrzegał, nie przychodził do poprzedniego prezydenta z deklaracją współpracy. Mówił: "Powiem brutalnie, ale prezydent nie jest mi potrzebny". Nie przyjmę takiej postawy, bo uważam ją za antypaństwową. To nie ma nic wspólnego z tym, że uważam, iż prezydent Komorowski po słowach o ślepym snajperze w normalnym demokratycznym państwie byłby wyeliminowany z życia publicznego. Tylko choroba polskiego życia publicznego powoduje, że jest inaczej.

Jarosław Kaczyński mówi również o tym, co zrobi podczas pierwszych stu dni rządzenia. Deklaruje się jako przeciwnik podnoszenia podatków: