Reklama
Rozwiń
Reklama

Seaman o Milewskim: Idiota czy usłużny? Stawiam na interesownego służalca

W systemie typu „rączka rączkę myje, nóżka nóżkę wspiera”, a taki mamy w III RP, nie może być żadnego trójpodziału władzy ani podobnych brewerii. W tym systemie premier jest przełożonym sędziego, a sędzia prokuratora, który jest na pasku hochsztaplera

Publikacja: 19.09.2012 09:55

Seaman o Milewskim: Idiota czy usłużny? Stawiam na interesownego służalca

Foto: ROL, Adam Warżawa Adam Warżawa

Seaman, bloger serwisu salon24.pl, odwołując się do rozmowy „Rzeczpospolitej” z sędzią Stanisławem Dąbrowskim, pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego, który uznał, że osławiony sędzia Milewski z Gdańska „nie rozumiał o co chodzi”, uważa, że takie powiedzmy – oględne ujęcie skandalicznej rozmowy wcale nie jest takie oczywiste:

Pierwsza interpretacja jest dość oczywista, że to jest kompletny idiota i pomimo ukończenia gimnazjum, liceum oraz studiów, pozostał jako ta przysłowiowa niezapisana karta lub jak prześwietlona klisza. Wbrew pozorom nie jest to wcale nieprawdopodobne. Kilka lat temu czytałem wywiad w Rzepie z jakimś francuskim filozofem (zdaje się był to Glucksmann albo Finkielkraut), który wprost oświadczył, że we Francji jest wielu intelektualistów-idiotów. Jeśli więc wśród francuskich intelektualistów jest obfitość tych osobników, to mamy pełne prawo przypuszczać, że procent w polskim wymiarze sprawiedliwości może być jeszcze większy.

Jednak zarazem:

Druga interpretacja jest też oczywista, a mianowicie taka, że gdański koryfeusz sądownictwa jest spanikowany rozwojem sytuacji i tłumaczy się w skrajnie niezborny sposób. Premier Tusk by powiedział, że to jest „nieudolna forma asertywności”, jak kiedyś określił cmentarne schadzki Chlebowskiego Zbycha. Jednak to by przeczyło tezie prezesa sądu najwyższego, że delikwent po prostu nie rozumie, o co chodzi. W końcu w rozmowie z rzekomym urzędnikiem premiera sędzia z Gdańska łapał w lot wszystkie, nawet najlżejsze sugestie rozmówcy. Owszem, dzisiaj panika odebrała mu rozum - ta teza może się obronić. Ale wtedy musimy uznać, że jednak generalnie rozumie, o co chodzi.

Wniosek?

Reklama
Reklama

Mamy zatem do wyboru dwie opcje dla sędziego z Gdańska, każda fatalna. Albo głupi, albo jest podręcznikowym przykładem systemowej służalczości. Ewentualnie dwa w jednym, ale ja bym stawiał na przewagę interesownej służalczości. W systemie typu „rączka rączkę myje, nóżka nóżkę wspiera”, a taki mamy w III RP, nie może być żadnego trójpodziału władzy ani podobnych brewerii. W tym systemie premier jest przełożonym sędziego, a sędzia prokuratora, który jest na pasku hochsztaplera. Trzeba być zapiekłym lemingiem, albo beneficjentem systemu, żeby temu przeczyć. Albo dżentelmenem, jak prezes sądu najwyższego.

Najlepszą pointą jest tytuł tekstu: System, który się mieści pod dywanem.

Publicystyka
Jerzy Surdykowski: Oczy Dzieciątka i sedno naszej wiary
Publicystyka
Ambasador Norwegii: Niezawodni partnerzy w niepewnych czasach
Publicystyka
Rzecznik Muzeum Historii Polski o okrągłym stole: To dobra decyzja ponad podziałami
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czas Kissingerów i Brzezińskich dobiegł końca
Publicystyka
Kazimierz M. Ujazdowski: Suwerenny Trybunał Konstytucyjny bez pomocy TSUE
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama