Łukasz Warzecha, stale współpracujący z „Rzeczpospolitą” komentator dziennika „Fakt” odnosi się w nim do skandalu z pochówkiem ciała Anny Walentynowicz.
Tu właściwie nie musi być miejsca na politykę. Można tę sytuację widzieć w wymiarze czysto ludzkim. Wystarczy sobie wyobrazić, że w katastrofie, wraz z wieloma ważnymi osobami, ginie nasza własna matka. Że różne ważne osobistości, które w tej katastrofie nie uczestniczyły, zapewniają nas, iż wszystko jest jak należy. Że ziemia została przesiana na metr w głąb, że dołożono wszelkiej staranności, że polscy patolodzy uczestniczyli w sekcjach, a patolodzy niepolscy, w kraju, gdzie doszło do katastrofy, robili, co mogli.
A teraz wyobraźmy sobie, że z czasem coraz większa część tych twierdzeń okazuje się zwykłą, bezczelną blagą. Na koniec zaś dowiadujemy się, że pochowaliśmy nie własną matkę, ale kogoś całkiem innego. Kto nie rozumie, jaką traumę musi to oznaczać, ten jest osobą pozbawioną podstawowej empatii.
A jednak takie osoby istnieją. Czytam ich wpisy pod tekstami, mówiącymi o ekshumacji Anny Walentynowicz – czy raczej osoby, która została pochowana zamiast niej. Piszą, że oni sami na pewno nie „odkopywaliby” swoich bliskich. Czy aby na pewno wiedzą, co piszą?