Jak wszyscy wiemy, feministki słyną z niezwykle rozbudowanego poczucia empatii i tolerancji. Chodzi rzecz jasna o empatię i tolerancję dla ludzi o takich samych poglądach jak one. Zauważyła to teraz Janina Paradowska, która dziwi się reakcji feministek na nominację konserwatysty Marka Biernackiego na stanowisko nowego ministra sprawiedliwości. Największe autorytetki kobiecego ruchu zdążyły już bowiem spisać niedoszłego jeszcze ministra na straty, bo nie będzie chętny wprowadzać dzięki swej władzy "rewolucji obyczajowej".
Przedwczoraj w portalach internetowych przeczytałam, że Fundacja im. Jarugi-Nowackiej ostrzega przed Markiem Biernackim, bo ma on konserwatywne poglądy. Ciąg dalszy tych ostrzeżeń znajduję dziś w felietonie Magdaleny Środy.„Nominacja Marka Biernackiego na stanowisko ministra sprawiedliwości jest kolejnym dowodem na to, że Donald Tusk na pewno nie chce »rewolucji obyczajowej «. Że nie rozumie tego, czym jest modernizacja, i pragnie przejść do historii jako wieloletni premier, który zastał Polskę »pisowską «, a pozostawił »tradycyjną «" - napisała Środa w „Gazecie Wyborczej
- cytuje Paradowską portal TOK FM. Dziennikarka dodaje:
Jego dokonania w Ministerstwie Sprawiedliwości nie będą mierzone tym, czy jest twórcą reformy obyczajowej. Istnieje pełnomocnik do spraw równego statusu, niech ona się bije o rewolucję obyczajową. Ja od ministra sprawiedliwości oczekuję dokończenia prac nad Kodeksem postępowania karnego, nad skróceniem postępowań sądowych, nad usprawnieniem sądownictwa gospodarczego.
I wyrokuje: