- Chcę was zapewnić, że mięso nie trafiło do żadnej taniej restauracji, była to luksusowa restauracja, szczególnie w Pradze, i to była restauracja, która podawała polskie mięso za argentyńskie, by sprzedawać za 1000 koron – powiedział posłom Izby Gmin minister rolnictwa Miroslav Toman, co opisują dziś co najmniej dwa czeskie portale, MoneyMag i Ceske Noviny. Toman nie chciał jednak wskazać konkretnych firm, dał jedynie do zrozumienia, że określa się je mianem azjatyckich, ale nie chodzi o chińskie.

Czytaj także: Słowenia zatrzymała półtorej tony polskiego mięsa na kebaby 

Toman miał dodać, ze gdyby w polskiej wołowinie wykryto jeszcze pozostałości leków weterynaryjnych, państwo zastosowałoby nadzwyczajne środki. Jednak nic takiego znaleziono. To dobra wiadomość, bo 56 kg tego mięsa mogło trafić do restauracji.

Czesi czekają jeszcze na wyniki testów na obecność salmonelli. Od poniedziałku 28 stycznia lekarze weterynarii zgromadzili blisko 80 próbek polskiej wołowiny. Póki co wszystkie przebadane były w porządku.