Reklama

Uczelnie zarabiają na opłacie rekrutacyjnej

Rodzice maturzystów zapłacą od 85 zł do 150 zł za rekrutację dzieci na studia, chociaż nie będą znali jeszcze wyników egzaminów dojrzałości.

Publikacja: 20.04.2015 17:32

Uczelnie zarabiają na opłacie rekrutacyjnej

Foto: Fotorzepa/Marta Bogacz

Termin składania dokumentów rekrutacyjnych na studia na niektórych uczelniach minie przed ogłoszeniem wyników matur. Chętni będą musieli wnieść opłatę rekrutacyjną, nie wiedząc, ile punktów otrzymali z egzaminu dojrzałości. Część kandydatów z pewnością zrezygnowałaby z rekrutacji na wymagające opłat kierunki, wiedząc, że otrzymali ich niewiele lub wręcz nie zdali. Takie praktyki stosują m.in. uniwersytety medyczne w Gdańsku, Wrocławiu i Poznaniu. W efekcie na ich konta wpływają miliony.

– Biorąc pod uwagę fakt, że na jedno miejsce przypada nawet kilkunastu kandydatów, wnoszone przez nich opłaty mogą być dla uczelni zauważalnym zastrzykiem gotówki. W części rankingów popularność uczelni mierzy się też liczbą kandydatów na miejsce. Takie wczesne zamykanie rekrutacji może je zafałszowywać, gdyż studenci muszą kierować się odczuciami z egzaminu a nie realną ocen – mówi Mateusz Mrozek, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.

Dodaje, że należy rozważyć ograniczenie prawne dotyczące pobierania opłat rekrutacyjnych przed ogłoszeniem wyników matur. Może być to dosyć problematyczne z uwagi na różnorodne metody rekrutacji np. na uczelniach artystycznych czy wojskowych.

Maturzysta zdający na kilka uczelni musi zapłacić za opłaty kilkaset złotych

Opłaty nie są symboliczne. Na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym 150 złotych musi zapłacić ubiegający się o przyjęcie na kierunki studiów, na które postępowanie kwalifikacyjne obejmuje sprawdziany uzdolnień artystycznych oraz sprawdziany predyspozycji architektonicznych, czyli np. na kierunek techniki dentystyczne. 100 złotych wynosi opłata dla osób ubiegających się o przyjęcie na kierunki studiów, na które postępowanie kwalifikacyjne obejmuje sprawdziany sprawności fizycznej, czyli na fizjoterapię i ratownictwo medyczne. 85 zł płacą pozostali.

Reklama
Reklama

- Niestety budżet państwa nie pokrywa kosztów związanych z rekrutacją tysięcy maturzystów, dlatego uczelnie postępują zgodnie z rozporządzeniem ministra nauki i szkolnictwa wyższego - mówi Natalia Wosiek.

Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia w sprawie maksymalnej wysokości opłat rektor ustala ich wysokość dostosowaną do faktycznych kosztów związanych z rekrutacja. Proponowane przez ministra stawki stanowią więc zaledwie górną, nieprzekraczalna granicę. Znamienne, że uczelnie pobierają zazwyczaj najwyższą możliwą opłatę, choć często postępowanie ogranicza się do wpisania danych do systemu.

Startujący na studia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym wpłacili w zeszłym roku w sumie ponad 700 tys zł. Czekało na nich 435 miejsc. Jeszcze więcej wpłacili kandydaci na studia we Wrocławiu - około miliona złotych. O przyjęcie ubiegało się aż 12 tys. kandydatów. Czekało na nich zaledwie tysiąc miejsc. Opłaty trzeba było wnieść do 22 czerwca. Wyniki matur podano pięć dni później. W tym roku historia się powtórzy.

– Opłata rekrutacyjna pokrywa m.in. koszty pracy komisji rekrutacyjnych oraz wydatków związanych z rekrutacją - wyjaśnia Jolanta Grzebieluch, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Jak podkreśla Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przepisy nie zabraniają uczelniom pobierania opłat jeszcze przed ogłoszeniem wyników matur. Wysokość i czas wniesienia opłaty ustala rektor.

Samorząd i administracja
Znamy wyniki egzaminu na urzędnika mianowanego. „Przełamaliśmy barierę niemożności"
Prawo w Polsce
Czy można zagrodzić jezioro? Wody Polskie wyjaśniają
Prawo dla Ciebie
Zamieszanie z hybrydowym manicure. Klienci zestresowani. Eksperci wyjaśniają
Za granicą
Ryanair nie poleci do Hiszpanii? Szykuje się strajk pracowników. Jest stanowisko przewoźnika
Prawo drogowe
Będzie podwyżka opłat za badania techniczne aut. Wiceminister podał kwotę
Reklama
Reklama