Chodzi o podatek od wydobycia niektórych kopalin, który w 2012 roku przeforsował w Sejmie rząd. Obejmuje on rudy miedzi i srebra. Płaci go tylko jedna firma – KGHM. Kosztuje ją to 2 mld zł rocznie i zdaniem jej przedstawicieli jest jednym z powodów gorszych wyników finansowych.
Podobnie uważa poseł SLD Ryszard Zbrzyzny. – To jest podatek zabójczy dla przyszłości KGHM, a spółka przygotowuje się już do czarnych scenariuszy. Program naprawczy jednej z kopalń w Lubinie będzie polegał na tym, że połowa załogi straci pracę, a kilkaset milionów ton rudy pozostanie w górotworze – mówi.
Dlatego wraz z innymi posłami Sojuszu złożył już projekt ustawy obniżającej wysokość podatku o ok. 40 proc. W uzasadnieniu posłowie piszą, że wskutek wprowadzenia daniny m.in. spadła rentowność bieżąca KGHM, wycofano się z budowy nowej kopalni w okolicach Bolesławca, a spółka zaczęła się zadłużać.
Posłowie nie dodają, że zmniejszenie podatku byłoby też w interesie Zbrzyznego. Jest pracownikiem KGHM, a ściślej kopalni w Lubinie, która najmocniej odczuła skutki podatku.
– Od ponad 20 lat, czyli odkąd jestem posłem, przebywam na urlopie bezpłatnym – odpowiada nam polityk, który jest też szefem Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Z jego oświadczeń majątkowych wynika, że z tego tytułu otrzymuje „zwrot kosztów związanych z pełnieniem funkcji", np. 68,7 tys. zł w 2013 roku.
– Związek jest organizacją niezależną i finansuje się ze składek – broni się Zbrzyzny, ale inaczej sprawę ocenia prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International Polska. – Występuje tu ewidentny konflikt interesów. Ustawę powinien prowadzić inny poseł, niezależnie od tego, na ile sensowny jest pomysł obniżenia podatku – uważa.
A sensowność projektu jest dyskusyjna. Przed rokiem rząd przedstawił informację na temat wpływu podatku na sektor wydobywczy i finanse publiczne. Napisał, że zyskowność w sektorze miedzi i srebra pozostała wysoka, nie doszło do redukcji zatrudnienia i zahamowania wzrostu wynagrodzeń.