Niedawno szeregi radnych sejmiku opuścił Radosław Majdan, piłkarz i celebryta. Nie tylko nie bywał na sesjach (21 na 30), ale dorobił się prokuratorskich zarzutów – za szarpaninę z policją w Mielnie.
Jednak kłopoty Platformy na tym się nie skończyły, bo jego mandat przypadł Bartoszowi Kaszni, który usłyszał 11 zarzutów. Jest jednym z ponad stu podejrzanych w aferze dotyczącej ustawiania przetargów na zakup sprzętu medycznego poprzez korumpowanie lekarzy i dyrektorów placówek służby zdrowia. Sam Kasznia w 2007 r. jako przedstawiciel medyczny firmy Johnson & Johnson był tymczasowo aresztowany (siedział ponad cztery miesiące) i jak twierdzi Małgorzata Chrabąszcz z Prokuratury Okręgowej w Radomiu, która prowadzi śledztwo, grozi mu do ośmiu lat więzienia. Ale Kasznia chce być radnym.
– Nie mam moralnych powodów, by tej funkcji nie objąć, jestem niewinny – mówi „Rz”, prosząc, by nie pisać o nim Bartosz K., bo „chce występować z otwartą przyłbicą”. Wydał też oświadczenie, w którym skarży się m.in. na przedłużające się śledztwo i brak możliwości szybkiego udowodnienia niewinności.
Zostanie radnym na sesji we wrześniu, tymczasem jego przypadek martwi PO, która jeszcze nie otrząsnęła się po decyzji Cezarego Atamańczuka. Ten mimo zarzutów w aferze narkotykowej i wykluczenia z partii postanowił zostać posłem na miejsce wybranego do PE Sławomira Nitrasa.
– Gdy tworzyliśmy listy wyborcze, ci ludzie byli czyści i cieszyli się szacunkiem – mówi poseł Sebastian Karpiniuk, szef zachodniopomorskiej PO. Zapewnia, że póki Kasznia nie oczyści się z zarzutów, nie wejdzie do klubu radnych PO w sejmiku.