Większość dochodów pochodziła z podatków nakładanych na ludność okupowanych obszarów oraz wpływów z eksportu ropy, głównie przez Turcję. Wystarczało na rekrutację tysięcy bojowników, przede wszystkim z krajów północnej Afryki, ale i ok. 6 tys, z Europy oraz regularny żołd sięgający 400–600 dol. miesięcznie.
Dzisiaj, w przeddzień upadku, nadal kontroluje niemały obszar terytorium Syrii wzdłuż Eufratu od Rakki poprzez Abu Kamal i Al-Majadin i dalej na południe aż po zachodnie tereny Iraku w miejscu, gdzie rzeka przekracza granicę. Zapewne na tak okrojonym kalifacie przebywa jego przwyódca Al-Bagdadi. Nie potwierdziły się pogłoski o jego śmierci w wyniku bombardowania w maju tego roku, co sugerował szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Całkiem niedawno o śmierci samozwańczego kalifa informowano w Teheranie. Tymczasem policzone są już dni północnosyryjskiej Rakki uważanej do niedawna za stolicę dżihadystów. Obecna znajduje się w Al-Kaim po irackiej stronie granicy z Syrią.
Teraz Rakka
W Rakce broni się zapewne nie więcej niż 2 tys. dżihadystów. Atakują ich Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), koalicja ugrupowań wspieranych przez USA, której trzon stanowią bojownicy kurdyjscy z YPG. Są w gruncie rzeczy siłami zbrojnymi quasi-autonomii kurdyjskiej po syryjskiej stronie granicy z Turcją. Amerykańska pomoc wojskowa i finansowa dla YPG wywołała konflikt z Turcją, gdyż Kurdowie syryjscy współpracują blisko z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), walczącą zbrojnie z siłami tureckimi w rejonach granicznych z Syrią.
Z ISIS zmaga się także armia syryjska, zaangażowana jednak zasadniczo w zwalczanie antyrządowych ugrupowań w trwającej sześć lat wojnie domowej.
– Uzgodnione przez Trumpa i Putina zawieszenie broni w południowej Syrii nie zmieni nic na froncie walki z ISIS – mówi „Rzeczpospolitej" Gunter Mulack, szef berlińskiego Instytutu Orientalnego i były niemiecki ambasador w Syrii. W jego opinii po likwidacji tzw. Państwa Islamskiego ISIS nie zniknie bezpowrotnie z pola widzenia. Resztki dżihadystów szukać będą schronienia w krajach regionu, zapewne w Libii, Jemenie i zapewne w Afganistanie. Niewykluczone też, że poczynią próby destabilizacji Jordanii. ©?
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.jendroszczyk@rp.pl