Trudno nie zgodzić się z Jurijem Felsztyńskim, gdy ten przekonuje, że za zamachem na Aleksandra Dugina, którego ofiarą padła jego córka (choć możliwe jest też, że to ona była jego celem), stoją putinowskie służby. I terrorystyczny styl działania, i sposób wykorzystania tego zdarzenia przypominają wcześniejsze akcje reżimu Putina. Trudno też na poważnie traktować błyskawiczne wyjaśnienie sprawy – rzekoma zamachowczyni ma wszystkie cechy, które mogą nakręcać nienawiść do Ukrainy i Ukraińców. To wszystko sprawia, że trudno na serio wiązać ów zamach z Ukrainą, która zresztą zdecydowanie zaprzecza, by miała z nim cokolwiek wspólnego. I ja tym zapewnieniom wierzę.
Czytaj więcej
Franciszek jasno potępia kolonializm. Szkoda tylko, że nie chce go dostrzec w działaniach Kremla.
W mediach społecznościowych, jak zwykle w takich sytuacjach, rozgorzała emocjonalna debata. Część z jej uczestników od razu wyraziła zachwyt tym, że zginęła osoba mająca paskudne poglądy, będąca przedstawicielem zbrodniczego reżimu, inni podkreślali, że jeśli za sprawą stali Ukraińcy, to mieli pełne prawo to zrobić. Jak zwykle pojawiły się argumenty nawiązujące do „sztyletników” z powstania styczniowego czy z zamachów na funkcjonariuszy państwa okupacyjnego w czasie II wojny światowej.
Każdy z tych argumentów trzeba i warto rozważyć osobno – bo kryją się za nimi fundamentalne problemy etyczne. Co do poglądów Darii Duginy i jej ojca nie ma wątpliwości, że były one nie tylko paskudne, ale też zbrodnicze. Tyle że samo wyznawanie zbrodniczych poglądów nie jest jeszcze powodem do zabicia kogoś. Takie poglądy jak Dugin i jego córka wyznaje wielu ludzi, a żeby za nie karać, niezbędny jest jakiś trybunał, a nie zamach terrorystyczny. Jeśli chodzi o bycie przedstawicielem zbrodniczego reżimu, to ani Dugin, ani jego córka nie byli żołnierzami czy funkcjonariuszami służb (przynajmniej nie oficjalnie), co oznacza, że – choć trwa wojna – nie wolno ich było tak po prostu zabić. Wszystkie zasady etyki wojskowej zakładają, że nawet w czasie wojny życie cywilów powinno być maksymalnie chronione. I to, że Rosjanie nie są wierni tej zasadzie, nie oznacza, że wolny świat ma z niej rezygnować. Tym bowiem różnimy się od Rosjan, że staramy się zachować wierność zasadom, nawet w sytuacji okrutnej wojny.