Na wewnętrznej okładce płyty muzycy umieścili napis „zrzynamy ze wszystkich". Nie da się ukryć, bo słuchając większości piosenek, można odnieść wrażenie, iż podobne dźwięki już się kiedyś słyszało. W końcu gama chromatyczna składa się tylko z 13 nut, zasób akordów też jest ograniczony, a setki przebojów oparte są na hGDA, czyli czterech z nich.
Otwierająca płytę „Niepewność" z początku brzmi jak The Cure, ale w refrenie za sprawą dźwiękowej ściany przypomina styl Kings of Leon. W kolejnym utworze „Sen" Dawid Karpiuk śpiewa, jakby był bratem Tomasza Organka. Utwór rozpędza się z każdą sekundą i kończy fenomenalnym dwuminutowym fragmentem instrumentalnym pozwalającym stwierdzić, że grunge nie umarł. Z kolei w „Maria Maria" przez chwilę wydaje się, że zespół zaprosił do studia wskrzeszonego Ryśka Riedla. Ozdobą refrenu tego ewidentnego przeboju jest dwugłos wokalisty i perkusisty, który skruszyłby nawet najbardziej zatwardziałe serce.