Kobiety wierzą w cuda

Chłopak, którego śmierć opisano ?ze szczegółami, odnalazł się. Żywy.

Publikacja: 26.10.2014 01:17

Opłakiwanie ochotników przed biblioteką w Łucku

Opłakiwanie ochotników przed biblioteką w Łucku

Foto: Plus Minus, Wojciech Pestka Wojciech Pestka

W niewoli po bitwie o Iłowajsk nadal przebywają setki ukraińskich żołnierzy. Z ochotniczego batalionu Donbas praktycznie cała pierwsza kompania. Separatyści umieszczają w internecie nagrania z jeńcami.

„Kolejne wideo, a jego dalej nie ma, skoro jest na oficjalnej liście jeńców, czemu nigdzie go nie widzimy?" – pyta ktoś pod udostępnionym linkiem. „Mój Wania jest na 2 minucie. 2 minuta, 31 sekunda. Jestem pewna" – pisze na Facebooku Swietłana, wskazując na jeden z rozmazanych kształtów siedzących na trawie.

Separatyści przesłuchują więźnia. Za jego głową, w tle, widać zmęczonych, zgarbionych mężczyzn w szarych podkoszulkach. Nie widać żadnych szczegółów ich twarzy. Znajomi pytają, czy jest pewna.

– Tak! Poznaję po kształcie brwi i ust.

Następnego dnia do sieci trafia wideo lepszej jakości. To jednak ktoś inny.

Co do tego, że mąż Oksany jest przetrzymywany w Donieckiej Republice Ludowej, nie ma żadnych wątpliwości. Jest na wszystkich oficjalnych listach. Widać go wyraźnie na wielu nagraniach.

Podano cenę za jego życie.

Rodzina Oksany jest dobrze sytuowana. Akurat oni mogą dysponować taką sumą. Miała dużo znajomych w wojsku i rządzie. Próbuje znaleźć kogoś, z kim mogłaby oficjalnie porozmawiać o drodze odzyskania więźnia. Ale nagle wszystkie drzwi się przed nią zamykają.

– Mam wrażenie, że nic nie jest robione w kwestii naszych. Nie byłam w stanie znaleźć żadnej osoby odpowiedzialnej za negocjacje. Trzeba go natychmiast wydostać, oni go tam zamęczą!

W pierwszych dniach niewoli jej mąż stał. W szeregu górował nad innymi jeńcami. Silny, postawny mężczyzna. Odetchnęła z ulgą – nie jest ranny, żyje. Ale na następnych nagraniach jakby kurczył się w sobie, garbił się coraz bardziej. Pochylał głowę. Wydawało jej się, że może jest ranny w rękę. Potem wyraźnie okulał.

Minął miesiąc. Oksana ogląda kolejne wideo. Na ostatnim jej mąż leży już bez ruchu. Poza szeregiem.

Misza pokazuje mi stare zdjęcia. Stare, sprzed dwóch miesięcy. Grupa uśmiechniętych chłopaków pręży się dumnie przed ostrzelanym napisem „Sławiańsk". Początek.

– Ten zginął pierwszego dnia, ten jest ciężko ranny, ten też zginął, ten jest w niewoli, ten też w niewoli, niewola, niewola, nie mam pojęcia, co się z nim stało, zaginiony w akcji, niewola...

– A ten ostatni? – pytam.

– To ja. Wszyscy oczekują ode mnie nowin, a ja nie wiem, gdzie się przed tym schować. Czuję się już lepiej, ale czasami śni mi się, że znowu jestem zamknięty.

„Zrobił pan prawdopodobnie ostatnie zdjęcie mojego przyjaciela, bardzo dziękuję" – pisze ktoś pod fotografią, którą zrobił ukraiński dziennikarz zamknięty w kotle razem z batalionami. „To 24.09. Jeszcze na długo przed wszystkim" – odpisuje fotograf.

Sasza eskortował polski konwój pomocy humanitarnej. Chodził po autobusie i opowiadał żarty. Gwałtownie spoważniał po pytaniu, czy znał kogoś, kto był pod Iłowajskiem.

– Tak, mój brat. I nadal tam jest.

Na polach wokół Iłowajska wciąż leżą spalone ciała. Miejscowa milicja pobrała kilka próbek i wysłała je do identyfikacji. Ciała nie mogli ruszyć. Separatyści zakazali chowania poległych.

Chłopak, którego śmierć opisano ze wszystkimi szczegółami, odnalazł się jednak żywy. Był wśród jeńców wymienionych za separatystów. Po odzyskaniu wolności od razu zadzwonił do dziewczyny. Zemdlała.

Jeden z dowódców Donbasu spędził w Iłowajsku trzy tygodnie przechowywany przez 90-letnią staruszkę. Opuścił miasto na podrobionych separatystycznych papierach. Jego powrót uznano za cud. Wszyscy pogodzili się już z jego śmiercią.

– Skoro oni tak mogli, to może mój też? Nie pozwolili mi zobaczyć ciała, powiedzieli, że tego nie przeżyję. Mylili się. Rzeczą, której dłużej nie przeżyję, jest ta niepewność. Jego rodzina jest bardzo ortodoksyjna, nie pozwoliliby na testy DNA.

Olesia stała na pogrzebie i czuła, że pochowała obcego człowieka. Padał ciężki, jesienny deszcz.

– Przez te szalone 27 dni słyszałam już pięć różnych wersji na temat losu mojego męża. Nie wiedziałam, co powiedzieć naszej córeczce, ma tylko dziesięć lat.

Nadieżda znalazła sposób na uzgodnienie ostatecznej wersji. Poszła do jasnowidza. A nawet trzech jasnowidzów. Wszyscy zapewnili ją, że mąż żyje, mimo że call center batalionu, do którego należał, potwierdziło jego śmierć. Nadieżda zbiera pieniądze na rehabilitację. Na pewno będzie jej potrzebował, gdy wróci do domu.

Olga wciąż pisze esemesy do syna. Czyta mi niektóre.

– Zobacz: „Co u Was, jak się czujesz?". Ma jeszcze raport doręczenia, a „Kochanie, odezwij się" już nie. Od 29 września nic już nie dotarło.

– Czasem słyszę sygnał esemesa, myślę, że mój Kola odpisał – a to powiadomienie „wiadomość nie może zostać dostarczona".

Inne esemesy: „Mama Cię kocha, słońce Ty moje", „Powiedzieli mi, że nie żyjesz, nie wierzę w to", „Wróć już do domu".

Pytam jego kolegi.

– Koli oderwało ramię, gdy rosyjskie czołgi ostrzelały nasze wyjście z Iłowajska. Wykrwawił się w kilka chwil, są ludzie, którzy to widzieli.

Ze względów bezpieczeństwa imiona niektórych bohaterów zostały zmienione

W niewoli po bitwie o Iłowajsk nadal przebywają setki ukraińskich żołnierzy. Z ochotniczego batalionu Donbas praktycznie cała pierwsza kompania. Separatyści umieszczają w internecie nagrania z jeńcami.

„Kolejne wideo, a jego dalej nie ma, skoro jest na oficjalnej liście jeńców, czemu nigdzie go nie widzimy?" – pyta ktoś pod udostępnionym linkiem. „Mój Wania jest na 2 minucie. 2 minuta, 31 sekunda. Jestem pewna" – pisze na Facebooku Swietłana, wskazując na jeden z rozmazanych kształtów siedzących na trawie.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Taka debata o aborcji nie jest ok
Plus Minus
Europejskie wybory kota w worku
Plus Minus
Waleczny skorpion
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa”, Jacek Kopciński, opowiada o „Diunie”, „Odysei” i Coetzeem
Plus Minus
Do ostatniej kropli czekolady