Klasyczną teorię socjologiczną dotyczącą samobójstw, której autorem jest Emile Durkheim, można przyłożyć jak kalkę do sytuacji w Polsce. Durkheim przekonywał, że tak indywidualne działanie, jak odebranie sobie życia, można rozpatrywać w skali makro, związanej z całym społeczeństwem. Czy coś o naszej polityce mówi fakt, że samobójstwa popełniają ludzie, którzy niedawno byli na szczycie władzy? Lista nie jest krótka: teraz Andrzej Lepper. A wcześniej: w 2007 roku Barbara Blida, w czerwcu tego roku były doradca Leppera do spraw kultury Wiesław Podgórski czy 11 lat temu minister Ireneusz Sekuła.
Durkheim wprowadza pojęcie samobójstwa anomicznego, występującego w sytuacji, gdy grupa ludzi nie wie, dokąd zmierza. Taka sytuacja może wystąpić na przykład w momencie kryzysu ekonomicznego lub w chwili, gdy występuje nadmiar możliwości, z których nie wiadomo, co wybrać. Czy ten drugi scenariusz dotyczył Andrzeja Leppera po jego stopniowym wycofywaniu się z polityki? Odpowiedzi na razie pewnie nie poznamy, ale może warto się nad tym zastanowić.
W dniu śmierci Andrzeja Leppera zajrzałem na jego nieaktualizowany od ponad roku blog. Większość ostatnich wpisów przywódca Samoobrony poświęcił historii śmierci Barbary Blidy. Ostatnie zdanie opublikowane w dzienniku internetowym brzmi: „Przypominam, że nie jest to zwykła komisja. Bada ona bowiem przypadek tragedii wielu ludzi, która musi zostać rozliczona, a sprawcy ukarani!". Czy śmierć Andrzeja Leppera sygnalizuje też przypadek tragedii wielu ludzi? Na odpowiedź pewnie będziemy musieli poczekać.
—Michał Dobrołowicz, Pruszków