Noc teczek i upadek rządu Olszewskiego to jedno z moich najintensywniejszych doświadczeń dziennikarskich. Trafiłem wtedy jako sejmowy reporter w przedziwne miejsce: wielki teatr, z wieloma aktorami, powikłanymi wątkami kolejnych spektakli i ogromną temperaturą emocji.
Głosowanie nad uchwałą lustracyjną 28 maja 1992 roku, potem sekwencja gorączkowych negocjacji nad obaleniem lub uratowaniem rządu i wreszcie apokaliptyczny wieczór 4 czerwca, z telewizyjnym przemówieniem premiera Jana Olszewskiego na obu kanałach równocześnie, i z tłumami posłów kłębiącymi się na sejmowych korytarzach w podnieceniu i panice - to było prawdziwe oko cyklonu.
Zacznę od końca - od lustracji wywołanej sejmową uchwałą zgłoszoną przez Janusza Korwin-Mikkego. Jej efekty, przypomnę, nie miały być upublicznione: koperty z nazwiskami przekazano szefom klubów parlamentarnych. Miałem wtedy krytyczny stosunek do sposobu przeprowadzenia tej operacji. Byłem zresztą w nie najgorszym towarzystwie.
Konieczny wstrząs
Oto, co mówił wiele lat później, w wywiadzie rzece „O dwóch takich. Alfabet braci Kaczyńskich" Jarosław Kaczyński, w 1992 roku lider Porozumienia Centrum, głosujący za tą uchwałą i broniący rządu Olszewskiego: „Tę listę przygotowywali ludzie niedoświadczeni, nieznający języka bezpieki. Amatorzy". Co więcej, Kaczyński poddawał wiwisekcji postawę tamtej ekipy rządowej: „A z drugiej strony w otoczeniu Olszewskiego traktowano lustrację jako kamień filozoficzny. To ona miała załatwić wszystko, rozbić obóz przeciwnika. Stało się na odwrót - obóz przeciwnika został zintegrowany".
A jednak Kaczyński twierdzi, że w tę awanturę wdać się należało, bo po upadku rządu Olszewskiego, który był już w tym momencie przesądzony, jednym z pierwszych działań nowego układu rządowego byłoby prawie na pewno ukrycie tych materiałów pod korcem. Symbolem tej intencji była postać Andrzeja Milczanowskiego, człowieka „Solidarności", ale zdominowanego mentalnie przez dawnych „fachowców" z SB. Człowieka, który podczas rządu Olszewskiego stracił na moment wpływ na służby, aby zaraz po jego upadku go odzyskać.