System nie będzie się bilansował

Bez dokończenia reform nie ma szans na to, by fundusz ubezpieczeń społecznych obył się bez wsparcia.

Publikacja: 02.07.2015 21:00

Foto: Rzeczpospolita

Tak uważają uczestnicy debaty „Wypłacalność systemu emerytalnego: stan obecny i prognozy" zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą".

ZUS to nie piramida

Paweł Jaroszek, wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, podkreślał, że system ubezpieczeń publicznych jest bezpieczny i stabilny, chociaż nie bilansuje się od wielu lat. W 2015 roku FUS będzie miał wydatki na poziomie 202 mld zł. W tym czasie przychody ze składek mają wynieść 145 mld zł.

– To ogromna luka. Pytanie tylko, czy powinniśmy ją domykać, podejmując działania dotyczące napływu składek czy też obcinając koszty świadczeń. Moim zdaniem nie ma miejsca na cięcia w świadczeniach. Natomiast należy się zastanowić, jak bardzo deficyt FUS będzie obciążał krajowy dług publiczny – mówił Jaroszek.

Rzecznik Ubezpieczonych, dr Aleksandra Wiktorow zwróciła uwagę, że zmiany w systemie są zbyt duże i zbyt częste.

– Raz idą w kierunku pilnowania wydatków, drugi raz w kierunku rozrzutności. Do tego prócz części zarządzanej przez ZUS mamy hojne świadczenia dla uprzywilejowanych grup społecznych – podkreśliła.

Witold Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce i członek Rady Gospodarczej przy Premierze, zauważył, że niektórzy nazywają ZUS piramidą. – To nie do końca jest zgodne z prawdą. Możemy natomiast mówić o zamku, który jest budowany na ruchomym piasku – mówił Orłowski.

W jego opinii bardzo trudno jest długoterminowo prognozować sytuację systemu ubezpieczeń społecznych, zależy bowiem ona od zbyt wielu zmiennych, jak demografia czy kondycja rynku pracy.

– Nie wiemy, jak będą np. wyglądały w Polsce procesy migracyjne za 50 lat. Taka prognoza jest oparta na założeniach, których sensowności dzisiaj tak naprawdę nie jesteśmy w stanie ocenić – zaznaczył Orłowski.

– Dzisiaj system jest niewydolny i ma skandaliczne rozwiązania. W sytuacji gdy cały system z trudem się bilansuje, pozwolono na stworzenie wyłomów, swego rodzaju enklaw rozrzutności – dodał ekonomista.

Bruksela kontra przywileje

Dr Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS, zaznaczył, że przyczyną obecnej sytuacji FUS jest niedokończenie reformy z 1999 roku. – System nie jest powszechny, jak to było w planach. Pozostawiono przywileje utrzymano niektóre jego stare zasady przez to się on nie bilansuje, jak wynikało z pierwotnych założeń – mówił Wojciechowski. Jego zdaniem przy obecnych rozwiązaniach nie ma szans, żeby takie zbilansowanie osiągnąć.

Bartosz Otachel, doradca ds. ekonomicznych w przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Polsce, wskazał, że KE od kilku już lat rekomenduje Polsce likwidację uprzywilejowania niektórych grup społecznych w systemie ubezpieczeń społecznych.

– Chodzi o to, by rolnicy ubezpieczeni w KRUS oraz górnicy stopniowo wychodzili z systemu uprzywilejowanego – mówił Otachel. Jak podkreślił, Komisja nie ma jednak uprawnień takich, żeby cokolwiek państwom członkowskim narzucać.

Aleksandra Wiktorow wskazała, że nie tylko Polska ma szczególne grupy w systemie ubezpieczeń. Jak jednak podkreśliła, rozbieżności składek i świadczeń między systemem uprzywilejowanym i standardowym są w Polsce szczególnie duże.

Zarówno Wojciechowski, jak i Orłowski przyznali, że utworzenie kapitałowej części systemu emerytalnego w formie otwartych funduszy emerytalnych nie spowodowało wzrostu oszczędności w gospodarce.

– Stworzenie OFE nie zmobilizowało do dobrowolnych oszczędności. Było wręcz odwrotnie, zamiast informacji, że powinno się oszczędzać, bo nasze emerytury państwowe będą kiedyś skromne, Polacy dostali wiadomość, że nie trzeba oszczędzać samemu, ponieważ dzięki funduszom emerytalnym będą mieli więcej pieniędzy na stare lata – wskazali ekonomiści.

Bartosz Otachel mówił o szczególnym wyzwaniu, jakie stoi przed Polską, czyli o wzroście dzietności.

– Ważnym elementem ustabilizowania systemu emerytalnego jest także dostosowanie wieku emerytalnego do długości trwania życia. Na szczęście większość krajów członkowskich podjęła działanie, żeby to zrobić – mówił ekspert.

O demografii jako ogromnym wyzwaniu mówił także Paweł Jaroszek, który wskazał, że między rokiem 2010 a rokiem 2060 wg danych liczba obywateli polskich spadnie o 7,5 mln osób. – Jeżeli nasza gospodarka będzie rosła, to przy spadającej populacji będzie to możliwe do osiągnięcia wyłącznie dzięki dynamicznemu wzrostowi wydajności pracy.

Według Aleksandry Wiktorow spadek stóp zastąpienia, czyli relacji emerytury do wynagrodzeń, jest odzwierciedleniem niekorzystnych trendów demograficznych.

Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego dialog społeczny wymaga mocnej reprezentacji?